Oczywiście męski tylko z nazwy. Faktycznie najnowsze dziecko Divine może odrobinę skręca w stronę zapachu dla panów, ale wciąż mieści się w ramach uniseksu. Po średnio udanym L`sage homme w końcu doczekałem się czegoś zdecydowanie ciekawego i poruszającego nos.
Znowu tony wetiweru. Nuta uchwycona została w sposób niezbyt ciężki i suchy. Absolutnie nie ma tu zielonej świeżości i pracujących chloroplastów. Zapach tej trawy został wkomponowany lekką ręką, trochę w sposób szyprowy. Nie jest to zarzut, bo L`etre aime poddaje się ewolucji w wyjątkowo przyjemny sposób. Choć nie tylko dlatego zdecydowałem się o nim napisać.
Dysponuję żywą bazylią, którą zakupiłem tylko ze względu na niesamowity zapach- w sklepie spożywczym oczywiście. Zioło dysonuje nadzwyczaj silnym aromatem, ostrym, ciemnozielonym, po części leśnym i pieprznym. I właśnie w L`etre aime odnalazłem taką bazylię. Na dalszy plan schodzi to, że została obudowana innymi składnikami. Bazylia w tych perfumach jest rewelacyjna. Odwzorowana bardzo realistycznie, tak bardzo, że niemal czuć ją w ustach.
W sposobie ekspresji poszczególnych składników L`etre aime przypomina Costesa i 10 Corso Como. Zasada “pojawiam się i znikam” i tak w kółko. Temu zjawisku ulega choćby kardamon i imbir. O ile ten pierwszy bardzo ciekawie został zinterpretowany, o tyle drugi nadaje białej słodkości, która na szczęście bardzo słabo jest wyczuwalna i jako nieliczny składnik ginie w ciemności zieleni.
Przez obecność wetiweru niemal nie spojrzałbym na ten zapach. Tylko przypadek sprawił, że dostałem jego próbkę i tylko przypadek sprawił, że zdecydowałem się go poużywać przez kilka dni. L`etre aime w wersji teoretycznie męskiej to zapachowa pierwsza liga.
Nuty: bergamota, lawenda, imbir, bazylia, kardamon, nuta kwiatowa, czystek, wetiwer, paczula, drzewo sandałowe
Rok powstania: 2008
Twórca: Yann Vasnier