26 czerwca 2009

Olivier Durbano, Turquoise

Żenada. To jest kadzidło?- chyba wykreowane w chemicznej probówce. Ambra?- najtańszy syntetyk. Turquoise wali podróbką Domestosu z bazaru. A jak mi się ręce trzęsły, kiedy otwierałem fiolkę, chciałem zobaczyć strugi kadzidła zastygłe w morskiej wodzie, poczuć wiatr i kamień. I to nie jest tak, że traktuję Turquoise jako podwinięcie nogi, bo Durbano coraz bardziej oddala się od dwóch kreacji, które dały mu taką pozycję i taki kredyt zaufania u klientów- Black Tourmaline i Rock Crystal. I na moje nieszczęście zlałem się nim cały…

Owszem, na początku wyraźnie wykluwa się tam terpentyna, są i jakieś kwaskowate nuty, jakby gnijącej żywicy (choć czy żywica może gnić??). Uważam za nieporozumienie dopatrywanie się w tym zapachu tego czego tam nie ma. Jestem pewien, że zmiana etykietki na Montale spowodowałaby całkowitą klęskę. No, ale to jest Durbano- jakże może się nie podobać…

Z Turquoise wiąże się jeszcze jeden trend, który mnie przeraża. Ludzie nie mają własnego gustu, deklarują zakup tego zapachu w ciemno (przede wszystkim na forach zachodnich) tylko przez wzgląd na markę- no bo to w końcu Durbano- jak będę go mieć to znaczy, że się „znam” i jestem „ą” i „ę”, a przede wszystkim moje „ego” będzie zaspokojone… Cóż za porażka idei…

A wracając do kompozycji to z czasem robi się wodorostowa, coś w stylu pasty do zębów z popiołem morskich roślin. Nie wiem jak pachnie kwiat lotosu, ale to jest chyba ten chemicznie biały element w środku- choć równie dobrze pasuje to białych piżm, które nie są wymieniane w składzie- to w końcu syntetyki i nie wypada o nich pisać.

I uwaga, w trzeciej części Turquoise wypada jako tako, bo się wyraźnie „odchemicznia”. Wychodzą białe, pełne miodu akordy, w których zanurzono dużo, dużo, dużo jałowca. Prawie jak Navegar (choć każdy wie co znaczy „prawie”). To jest jedyny etap, w którym szala przechyla się na stronę dodatnią. Po chwili kompozycja siada na chemicznej ambrze, taniej do bólu i po prostu traumatycznej. Niech producent nie wciska mi tu kitu, że nie użył syntetyków białego piżma jako utrwalaczy skoro przewalają się te nuty przez całą kompozycję…

No! To byłoby na tyle, teraz niech tłum szturmuje sklepowe półki, bo przecież to Wielki Olivier…

Nuty: terpentyna, owoc róży, żywica elemi, żywica olibanum, kolendra, jałowiec, algi, ambra, mirra, miód, kwiaty (m.in. lilia, lotos, kocanka)
Rok powstania: 2009
Twórca: na 100% Durbano nie robił swoich kompozycji

Pozostałe recenzje

Dołącz do dyskusji

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments