W opinii producenta ma to być ciepły i romantyczny wetiwer inspirowany Paryżem lat 20., gdzie ścierały się wpływy Afryki zawleczone przez potężne kolonie i stołecznej awangardy. Przypomina mi się od razu cygańskie Gypsy Water i hinduski Chembur. Widać, że inspiracje są mało zróżnicowane.
A sam Bal d`Afrique? To zapach bardzo mało niszowy. Po trautycznie-ujmującym Blanche wypada naprawdę blado. Niezidentyfikowana mieszanina syntetyków piżma, fiołka, plastikowej ambry i cytrusów z polietylenu pokropiona wielką ilością słodzonej wody. Perfumy płaskie, bez wyrazu. Potrafią wywołać mdłości przez pośrednie skojarzenie z zepsutym mlekiem. Nie są warte tej recenzji, ani nawet marnowania skóry na test.
W środku gra wspomniany już fiołek, w wersji laboratoryjnej. Do tego dorzucono jaśmin, też syntetyk. Śmierdzi to wszystko i nawet nie ma siły nic z siebie wykrzesać. Nie czuję tu ani Afryki, ani Paryża. Chaos, chaos, wszędzie chaos. Bal d`Afrique to z definicji zapach wetiwerowy. Problem polega na tym, że tu nie ma ani grama, ani ociupińki wetiweru. A tak w ogóle to nie mam pojęcia jak coś takiego mogło wyjść do ludzi.
To się nazywa porażka. Plastik nie fantastik.
Nuty: fiołek, jaśmin, cyklamen, piżmo, ambra, wetiwer, bergamota, cytryna, neroli, aksamitka, drzewo cedrowe
Ocena ogólna: 1,5/10
Rok powstania: 2009
Twórca: Jerome Epinette