Polska zaściankiem Europy jest i basta. Po wielu miesiącach oczekiwań wreszcie zatopiłem kły w słynnym metalowym trio marki La Prairie, ale zanim przejdę do konkretów już na początku powiem, że warto było czekać. Oj, bardzo warto było. Faworyta nie mam, bo zapachy są tak różne, że grzechem byłoby je porównywać między sobą. Łączą je flakony, co do których mam mieszane odczucia. Z jednej strony ten sznureczek owinięty wokół trzonu jest ciekawy, ale trochę podwiewa to odpustem. Korek i warstwa wierzchnia są z plastiku, więc w jakiś sposób też psuje to estetykę, ale to szczegóły. Majważniejsze jest niewidoczne dla oczu.
Zacznę od Life Threads Platinum, bo wydaje się najprostszy w interpretacji. Nutą główną są liście fiołka i galbanum. Sam fiołkowy absolut jest wonią o nieprzyjemnym, zgniłoogórkowym zapachu piwnicy, ale okraszony galbanum wpada w jeszcze głębsze, mroczne i zimne tony. Mimo deklaracji, że są to tylko nuty głowy, czuć je cały czas bez zbytnich zmian. Takie ujęcie tych dwóch składników powinno od razu sugerować szyprowe ramy, bo tylko ten klasyczny akord może współgrać ze zgniłą zielenią. Czasami się dziwię, że trafiło to na półki Sephory, bo zapach naprawdę może zwalić z nóg nos przyzwyczajony do limitowanek Escady. Platinum dość spójnie prezentuje się na skórze i stanowi przykład perfekcji w perfumeryjnym rzemiośle. Ani fiołek, ani galbanum nie wystają ostro z szyprowej sfery a jedynie tworzą łagodnie nachylone pagórki nań. Lekką metaliczność, którą wyczuwam kładę na karb nazwy i siły sugestii, choć rdzewiejąca kłódka piwnicy może się w Platinum pałętać.
W opozycji do ziemnokrwistej platyny stoi Life Threads Gold. Podczas pierwszego testu, na łapu capu, wydawała mi się kompozycją najlepszą z całej Trójki, choć z czasem jej urok zmalał. Gold jest zapachem ciepłym, słodkim i przytulnym co zresztą jest zdefiniowane przez przynależność do grupy orientalno-przyprawowej. To takie połączenie Flowerbomb i Shalimara, które ociera się raz o jedno raz o drugie, ale mimo wszystko słodycz kwiatowa wygrywa nad tą pochodzącą od przypraw. Upojny goździkowy początek, ale zupełnie nieostry stanowi wstęp do gry nut kwiatowych. Na próżno starałem się odgadnąć jakie kwiaty mają wyrażać złoto, bo w Gold występuje akord kwiatowy, w którym naprawdę trudno ujrzeć pojedyncze rośliny. O dziwno udało się uniknąć takiej koncentracji mocy jak we Flowerbomb i przez to kompozycja La Prairie jest bardziej wyważona. Sprawia wrażenie przemyślanej do dalekich miejsc po przecinku. Olbrzymi plus za brak mocy nużącej, która w takich perfumach często przekreśla ich ocenę. Poprawnie odwzorowana wanilia gra z paczulą słynny słoneczny taniec, który czyni bazę znośną i w sumie odbieraną pozytywnie, choć bez „Bóg wie jakich” rewelacji.
Oczywiście żadna seria zapachowa nie może się obejść bez klasycznie ujętych kwiatów. Tutaj ta rola przypadła Life Threads Silver. Powiem szczerze, że mnie się nie podoba. Jednocześnie mam świadomość, że jest on kompozycją na olbrzymim poziomie sztuki tworzenia, bo taka ilość nut kwiatowych, które zostały bez poplątania poprowadzone przez długą i bogatą kreację, to kunszt bezsprzeczny. Od razu eksploduje białym kwieciem w klasycznej wersji. Jaśmin, tuberoza, kwiat pomarańczy są może tematami wyeksploatowanymi, ale Silver mimo wszystko całkiem nieźle się prezentuje i nie wieje wtórnością jakiej można oczekiwać po deklarowanym składzie.
Dobre wykonanie, ciekawa interpretacja klasyki i wewnętrzne „piękno” pozwalają upatrywać w serii Life Threads wielkiego przeboju. Problem jest jednak taki, że z Chanel i Diorem trudno będzie im konkurować, bo La Prairie to jednak nie to samo dla przeciętnej klientki perfumerii. A znawcy? Oni skierują swoje kroki w stronę niszy, czyli wielkim przebojem seria nie zostanie. A szkoda, bo to jedna z lepszych rzeczy jakie ostatnio miałem przyjemność poznać na polskich półkach.
La Prairie, Life Threads Gold
Nuty: goźdzki, mandarynka, śliwka, ylang-ylang, kolendra, cynamon, róża, konwalia, pieprz, paczula, drzewo sandałowe, olibanum, wanilia, mirra
La Prairie, Life Threads Platinum
Nuty: galbanum, liście fiołka, śliwka, irys, jaśmin, kardamon, róża, skóra, wetiwer, mech dębowy, paczula, labdanum, ambra
La Prairie, Life Threads Silver
Nuty: bergamota, kwiat pomarańczy, tuberoza, jaśmin, papryka, ylang-ylang, piżmo, drzewo sandałowe, mech dębowy
Rok powstania (wszystkich): 2009
Twórca (wszystkich): Constance Georges-Picot
Fot. nr 2 i 3 pochodzą z mniammniam.com