To zapach wyłącznie dla facetów, przynajmniej według jednej z największych perfumerii na świecie- Luckyscent, ale też producent jasno precyzuje grupę końcową. Tak czy inaczej FRANK No. 2 to zapach, któremu warto się bliżej przyjrzeć, bo dość wyraźnie rysują się podobieństwa do Cristobala Pour Homme, opisanego parę dni temu. Nie jest tak dobry jak Hiszpan, ale na pewno zasługuje na krótki opis z paru względów. Fenomenalnie rozwija się na skórze i końcowe wrażenie olfaktoryczne zależy od tylu czynników, że spokojnie można powiedzieć o tej kompozycji- „nieprzewidywalna”. Może to mnogość składników a może świetne wyczucie perfumiarza. Tego raczej się nie dowiemy, ale na pewno możemy poznać to co nam zafundowano.
Przede wszystkim wielkie ilości lawendy w męskim wydaniu, które świetnie są oddane w kompozycjach starych domów perfumeryjnych jak Endymion, Francois Charles czy nawet w Basali. Z FRANK No. 2 jest ten komfort, że lawenda nie powala swoją obecnością, zręcznie się wygina i ustępuje miejsca innym składnikom, nie oszukujmy się, dużo ciekawszym. Słodka śliwa uginająca się w koniaku, mocny alkoholowy akord przechodzący w woń eleganckiej skóry fotela i palonego nań cygara, słowem zapach luksusu- to słowa klucze w tych perfumach. Wydaje mi się, że właśnie te bogate, głęboko kojarzone w mężczyzną aromaty nie pozwalają na swobodę noszenia FRANK No. 2 przez kobiety, bo taki obraz byłby zbyt niestabilny, zbyt niedopasowany, wręcz uwierający.
Biurko Resolute, które znajduje się w Gabinecie Owalnym jest zrobione z dębu a nie z klonu, ale na potrzeby Nie Muzycznej Pięciolinii stanowi świetne przybliżenie tego jak pachnie FRANK No. 2. Historia biurka jest dość zawiła, bo powstało z dębiny wykorzystanej do budowy statku Resolute. Żaglowiec w XIX wieku utknął w lodach Arktyki, został znaleziony przez Amerykanów i później przekazany Anglikom. Kiedy zdawało się, że z Resolute nic nie zostanie, zrobiono zeń 4 potężne, ponad 150-kilogramowe biurka. Królowa Wiktoria przekazała jedno prezydentowi Stanów Zjednoczonych i do dnia dzisiejszego mebel stanowi najpraktyczniejszą rzecz Pana Obamy. FRANK No. 2 wspaniale meandruje po szufladach biurka, po tonach papieru, po ozdobnych papierośnicach, po skórzanym fotelu obok, kryształach koniaku i wspaniale wiąże razem. Zapach łączy wytrawność z dymną słodyczą, ale jednocześnie jest nadzwyczaj przyjemny, choć finalnie nie jestem w stanie odrzucić myśli, że „za męski”. To nie do końca moja bajka, ale w kategorii męskiej klasyki to jedna z najlepszych niszowych (jeśli nie najlepszych) propozycji. Tytułem zakończona wspomnę o świetnym zgraniu nut, kształtnej piramidzie i szalonej zmienności tego zapachu, co uważam za zaletę największą. No, ale nie do końca moja bajka.
Nuty: bergamota, lawenda, kolendra, klon, śliwka, koniak, balsam fir (jodła), kawa, drzewo tekowe, białe piżmo
Rok powstania: b.d.
Twórca: b.d.
Fot. nr 2 z inwestycje.pl
Fot. nr 3 z bbc.com