Ten limitowany zapach Prady to edycja na rok 2010. Włoska firma słynąca z dość poważnego podejścia do jakości swoich perfum jawi się na półkach perfumerii jako jeden z nielicznych domów, których każda premiera jest szeroko komentowana w świecie. Nie inaczej jest z Infusion de Tubereuse, perfumami wcale nie kwiatowymi do bólu. Wynika to z faktu ciekawego ułożenie tuberozy, której moc po prostu została ograniczona. Na szczęście próżno mówić tu o rozcieńczeniu czy jakikolwiek złych stronach takiego posunięcia, bo tak nie jest. Ta niezwykła transparentność daje ciekawy efekt tym bardziej, że mówimy o zapachu z założenia mononutowym. Na upartego można porównać to do opakowania, gdzie lekki i niewulgarny róż stają się wyznacznikami samej kompozycji. Bawiąc się dalej w osła można wyczuć po godzinie akord gumy do żucia,
lecz zawsze bardzo delikatny. To oczywiście nie jest żadna wada a kolejny argument za dość niezwykłym uchwyceniem tuberozy jako takiej. Krąży Infusion de Tubereuse wokół astralnych elementów w pastelowym kolorze, ale cały ruch tego zapachu sprawia odbiorcy prawdziwą przyjemność. Na dnie pod pozornie spokojną warstwą kryje się kieł jadowitości, który nadaje ciekawy wydźwięk bazie tych perfum. Nie jest to kompozycja nie wiem jak odkrywcza i nietypowa, ale zrobiona z pomysłem i werwą.
Nuty: tuberoza, petit grain, pomarańcza tarocco
Rok powstania: 2010
Twórca: Daniela Andrier
Dostępność i cena: 50 mL i 100 mL, woda perfumowana dostępna w Douglasie i na Allegro w korzystnych cenach
Fot. nr 2 z scexotics.com