Ten Lutens jest inny niż wszystkie. Kwiatowy w zupełnie nieprzewidywalnej układance. Naprawdę inny. Bo Bas de Soie to bogactwo wizji. Obrazy są pełne, jaskrawe, prawie żywe. Dech aż zapiera w piersi wobec tej mnogości twarzy, które tak silnie pobudzają moją głowę. Jedyny „Lutens” w swoim rodzaju, bo…
…jako jedyny po prostu śmierdzi. Zionie zapoconą bluzką niemytej matrony w lipcowym
autobusie, która śpiochy w oczach i brudną twarz maskuje pudrem… ale tylko na początku
Później pachnie spermą, stapia się z obrzydlistwem Secretions Magnifiques. Bas de Soie pachnie również uryną. Pachnie zasikaną podłogą. Jest też nuta szmaty, która ten śmierdzący mocz i rozkładające się nasienie zbiera z płytek i nigdy do końca nie jest porządnie wyrznięta, że o jej praniu nawet nie wspomnę.
To najbardziej odrażająca kompozycja Lutensa, śmierdząca, prostacka, obrzydliwa po prostu. Brudna i z kiłą ostatniego stadium…
Nuty: hiacynt, irys, piżmo
Rok powstania: 2010
Twórca: Christopher Sheldrake
Linia, dostępność, cena: tylko jako 50 mL edp; w wybranych perfumeriach (lista na stronie Avemi) za 350 zł
Fot z travelblog.org