Wczesnym latem mieliśmy zatrzęsienie zapachów z pomarańczowym kwieciem. Każdy ścigał się jak mógł w prezentacjach swoich perfum na ten temat. Wydawać by się mogło, że motyw został wyeksploatowany do cna, ale parę dni temu dane mi było poznać najnowszą propozycję- Fleur Cherie. Zapach skierowany do kobiet. Zresztą trudno się z tym nie zgodzić, bo próżno szukać tu kwaśnych cytrusów i zielonych skórek owoców. Twórca poszedł inną drogą i dobrze się stało, bo mimo swojej niższej półki kompozycja L’Occitane śmiga jak niszowe próby zmierzenia się z kwiatem pomarańczy.
Fleur Cherie nie jest duszący, ani tropikalny. To zdecydowanie świeższa wersja, które bliżej do Byredo Palermo lub Bergamote Brosseau niż do Fleur d’Oranger Lutens’a. Na ciele zachowuje się ciekawie. Zmienia się bardzo mocno w czasie i ogólnie można się nim zachwycić… jeśli ktoś przepada za tymi klimatami. Pod względem perfumeryjnym Fleur Cherie to kompozycja wysokich lotów, ponieważ ładnie meandruje między swoimi składnikami. Najpierw prezentuje się niedojrzała, na wpół zielona cytryna. Później na deski wchodzi roziskrzony kwiat pomarańczy w asyście reszty cytrusów. Do tej pory jest dobrze, ale wtórnie. Jak się okazuje coś ciekawszego dzieje się też. Po pewnym czasie Fleur Cherie przechodzi w jaśminowe, niemal pudrowe niuanse. Całość okraszona jest ciepłym piżmem i sprawia wrażenie naprawdę ciekawego zestawienia. I co najważniejsze, nie pamiętam, żebym wąchał wcześniej tak skonstruowaną kompozycję. Brawo!
Szkoda, że najnowsze dziecię L’Occitane debiutuje właśnie teraz, kiedy popyt na takie zapachy jest niemal zerowy. Po zimie polecam do testów, bo swojej, pewnie niedużej, ceny jest na pewno Fleur Cherie wart.
Nuty: neroli, kwiat pomarańczy, cytrusy, piżmo, jaśmin, ambra, drzewo cedrowe
Rok powstania: 2010
Twórca: b.d.
Cena, dostępność, linia: 75 mL wody toaletowej kupimy w salonach L’Occitane
Fot. nr 2 z bojensen.net