Przyznam się szczerze i bez bicia, że wziąłem do testów ten zapach tylko ze względu na nazwę. Powiem więcej, tylko ze względu na nazwę bym go kupił. W ciemno. Bez myślenia.
Mulholland Drive to bodaj najbardziej fascynującą z dróg w Kalifornii. Pnie się od po wzgórzach Hollywood, później przez góry Santa Monica i łączy metropolię z morzem. Podobno widoki z tego miejsca na Los Angeles zapierają dech w piersiach, i bynajmniej nie z powodu smogu. Kiedyś ktoś powiedział, że w okolicach Mulholland Drive przypada najwięcej milionerów na kilometr kwadratowy. To może być prawda jeśli wziąć pod uwagę luksusowe siedziby tamtejszych mieszkańców, których znaczną część stanowią celebryci z Jack’iem Nicholsonem i Paris Hilton na czele.
![]() |
Ryc. 2. Widok z Mulholland Drive na Los Angeles. |
![]() |
Ryc. 3. US Bank Tower w Los Angles. |
Od tego roku bajeczna droga ma swój własny zapach. Zanim przystąpiłem do testów byłem trochę zawiedziony, że zrobiła go Keiko Mecheri, bo od dłuższego czasu nie może kobieta się w formę wstrzelić. Tym razem przełamała złą passę. Mulholland, mimo że nie jest szczytem oryginalności może być rozpatrywany jako zapach bardzo dobrze, niemal idealnie skomponowany i potrafiący na skórze zmieniać się jak widoki na rzeczonej drodze. Sam początek może wydawać się koloński, mdły, męski, nijaki niemalże. To zasługa cytrusów w wersji klasycznej, które są położone na sandale i paczuli, znowu w wersji klasycznej. Z tego powodu możemy odnieść wrażenie, że wąchaliśmy to dziesiątkach kompozycji z napisem pour homme czy for men.
Jestem jednak zdania, że to co marnie się zaczyna zyskuje w czasie. Tym razem moja teza się broni, bo Mulholland zaczyna odchodzić od klasyki. Przypomina zapach ciepłych desek, nagrzanego piasku i soku pomarańczowo-mandarynkowego. To wielka zaleta, że bez dokładania kolejnych nut Keiko potrafiła tak ulepić swoje perfumy, że pachną zupełnie inaczej w różnych chwilach choć cały czas nos wykrywa te same składniki. Bardzo, bardzo mi się to podoba. A sam Mulholland jak gdyby ociepla się z każdą chwilą i zyskuje miękkość charakterystyczną dla ambry. Nabiera barwy US Bank Tower, jednego z najciekawiej zaprojektowanych drapaczy chmur na świecie (i najwyższego w Kalifornii przy okazji).
Nie mogę jednak oprzeć się wrażeniu, że bardziej jest to zapach męski niż damski. Malowany szerokim pędzlem, pastelowymi kolorami, ale wciąż ciążący w stronę płci brzydkiej. No i na koniec trzeba powiedzieć to już otwarcie. To jeden z najlepszych wyczynów Keiko Mecheri i jedna z lepszych tegorocznych premier.
Nuty: petit grain, cytrusy, paczula, ambra, drzewo sandałowe
Rok powstania: 2010
Twórca: Keiko Mecheri
Cena, dostępność, linia: za 75 mL wody perfumowanej zapłacimy na luckyscent.com 115 $
Fot. nr 2 i 3 z wikimedia.com