21 grudnia 2010

Keiko Mecheri Mulholland – Los Angeles pełną gębą

Przyznam się szczerze i bez bicia, że wziąłem do testów ten zapach tylko ze względu na nazwę. Powiem więcej, tylko ze względu na nazwę bym go kupił. W ciemno. Bez myślenia.

Mulholland Drive to bodaj najbardziej fascynującą z dróg w Kalifornii. Pnie się od po wzgórzach Hollywood, później przez góry Santa Monica i łączy metropolię z morzem. Podobno widoki z tego miejsca na Los Angeles zapierają dech w piersiach, i bynajmniej nie z powodu smogu. Kiedyś ktoś powiedział, że w okolicach Mulholland Drive przypada najwięcej milionerów na kilometr kwadratowy. To może być prawda jeśli wziąć pod uwagę luksusowe siedziby tamtejszych mieszkańców, których znaczną część stanowią celebryci z Jack’iem Nicholsonem i Paris Hilton na czele.

Ryc. 2. Widok z Mulholland Drive na Los Angeles.

Ryc. 3. US Bank Tower w Los Angles.

Od tego roku bajeczna droga ma swój własny zapach. Zanim przystąpiłem do testów byłem trochę zawiedziony, że zrobiła go Keiko Mecheri, bo od dłuższego czasu nie może kobieta się w formę wstrzelić. Tym razem przełamała złą passę. Mulholland, mimo że nie jest szczytem oryginalności może być rozpatrywany jako zapach bardzo dobrze, niemal idealnie skomponowany i potrafiący na skórze zmieniać się jak widoki na rzeczonej drodze. Sam początek może wydawać się koloński, mdły, męski, nijaki niemalże. To zasługa cytrusów w wersji klasycznej, które są położone na sandale i paczuli, znowu w wersji klasycznej. Z tego powodu możemy odnieść wrażenie, że wąchaliśmy to dziesiątkach kompozycji z napisem pour homme czy for men.

Jestem jednak zdania, że to co marnie się zaczyna zyskuje w czasie. Tym razem moja teza się broni, bo Mulholland zaczyna odchodzić od klasyki. Przypomina zapach ciepłych desek, nagrzanego piasku i soku pomarańczowo-mandarynkowego. To wielka zaleta, że bez dokładania kolejnych nut Keiko potrafiła tak ulepić swoje perfumy, że pachną zupełnie inaczej w różnych chwilach choć cały czas nos wykrywa te same składniki. Bardzo, bardzo mi się to podoba. A sam Mulholland jak gdyby ociepla się z każdą chwilą i zyskuje miękkość charakterystyczną dla ambry. Nabiera barwy US Bank Tower, jednego z najciekawiej zaprojektowanych drapaczy chmur na świecie (i najwyższego w Kalifornii przy okazji).

Nie mogę jednak oprzeć się wrażeniu, że bardziej jest to zapach męski niż damski. Malowany szerokim pędzlem, pastelowymi kolorami, ale wciąż ciążący w stronę płci brzydkiej. No i na koniec trzeba powiedzieć to już otwarcie. To jeden z najlepszych wyczynów Keiko Mecheri i jedna z lepszych tegorocznych premier.

Nuty: petit grain, cytrusy, paczula, ambra, drzewo sandałowe
Rok powstania: 2010
Twórca: Keiko Mecheri
Cena, dostępność, linia: za 75 mL wody perfumowanej zapłacimy na luckyscent.com 115 $

Fot. nr 2 i 3 z wikimedia.com

Pozostałe recenzje

Dołącz do dyskusji

Subscribe
Powiadom o
guest
4 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments
Anonimowy
Anonimowy
12 lat temu

A czemu w Polsce do tej pory nie ma Keiko mecheri???

Marcin Budzyk
12 lat temu

Z tego co wiem to Keiko wysyłała propozycje zarówno do GaliLu jak i Quality. Niestety, ani jedna, ani druga perfumeria nie wyraziły chęci współpracy…

Anonimowy
Anonimowy
12 lat temu

Na stronie głównej mój suwak ma 6 mm reszta to cała otchłań białej powierzchni. Znów coś spieprzyłeś.

Marcin Budzyk
12 lat temu

Nic się nie zmieniło. I nie takim tonem…