Kiedy Ralph Lauren na początku lat 90. wypuścił na rynek amerykański swój koronny duet- Safari, wielu nie wierzyło w jego sukces. Oba zapachy były ciężkie, orientalne, wytrawne. Co tu dużo mówić, po prostu postawiły bardzo wysoko poprzeczkę amerykańskim masom. Może się to wydawać nieprawdopodobne, ale odniosły niebywały sukces, który spokojnie można porównać do genialnej linii Polo. W dużej części to zasługa otoczki marketingowej, bo powiedziano, że seria Safari to ekstrakt wolności, przygody, szerokich przestrzeni. I w ten oto przebiegły sposób ukryto słoniową moc tych kompozycji. Haczyk został
połknięty. Kompozycje podbiły Stany Zjednoczone, a później Europę. Pod hasłem „wolności i przygody” zdobyły niemal cały świat. Skutecznie. Prawie 20-letnie perfumy wciąż są na rynku. Może nie w tak szerokiej dystrybucji jak No. 5, ale jednak uniknęły losu wielu innych pachnideł podobnego kalibru. W Polsce nie spotkamy ich na półkach Douglasa czy Sephory, ale bez problemu kupimy w internecie.
To teraz słowo ode mnie. Wiekowe kompozycje perfumeryjne darzę wielkim szacunkiem. Potrafię docenić i ocenić. Wychodzę z założenia, że skoro coś potrafi utrzymać się na rynku tyle dziesięcioleci, to musi być po prostu dobre. Z Safari mam jednak kłopot, mały kłopot.
Przepraszam Panie, ale zacznę od wersji for Men.
Od razu czuć, że nie są to perfumy powstałe w XXI wieku. Stary styl, bardzo bourdonowski, niemal retro. Nawet mógłbym posunąć się do stwierdzenia, że to zapach z brodą. Lekko siwą. Wybitnie ziołowy, ostry, ciut koloński. Mógłbym przysiąc, że czuję tu cząber, ale w składzie deklarowany jest estragon, rozmaryn i bazylia. Te trio nadaje Safari for Men dostateczną dozę mroku, aby móc porównywać go z Basalą, M7, Lalique Pour Homme. Czuć tu też las, a nawet nie do końca sam las. Tak mogą pachnieć łapy psa po wielogodzinnym spacerze po ściółce, wśród zarośli. Grzybami, ziołami, drewnem, mokrą ziemią i sierścią staje się ta kompozycja. Nie piszę, że to dobrze lub źle. Tak jest, i tyle.
Nie doszukałem się za to powiązań z Afryką, które powinny być oczywiste. Nie ma tu kremowego sandału, nie ma ciepłych goździków, ani gorejącego cedru. Te składniki pachną w Safari for Men zupełnie inaczej. Goździki są ostre, piekące i jakby zmrożone. Drewna, sandałowe i cedrowe, nie wnoszą ciepła. To kawałki zimne, już butwiejące. Nie czuć ich też jako takich, bo bardziej tworzą klimat, o którym mówię. Obraz jest dopełniany przez główny składnik tej kompozycji – wetiwer. Znowu zimny, ciemny, trochę dymny.
Wrażenie końcowe – zapach bardzo dobry. Niestety dotknie go „syndrom Cinnabar„. Safari for Men ma wiernych fanów wśród dojrzałych mężczyzn. Młode pokolenie woli używać kolejnych żenad w stylu „Sport”, „Light” czy innych „Fraiche”. Efekt będzie taki, że stale zmniejszająca się klientela zmusi właściciela licencji do zaprzestania produkcji. I pytanie absolutnie nie brzmi „czy tak się stanie?”, ale „kiedy tak się stanie?”…
Nuty: estragon, bazylia, rozmaryn, lawenda, wetiwer, goździki, drzewo cedrowe, drzewo sandałowe, tytoń, skóra
Rok powstania: 1992
Twórca: b.d.
Cena, dostępność, linia: za 125 mL wody toaletowej zapłacimy w perfumeriach internetowych 150-250 zł
To jest ten kłopot, o którym pisałem wcześniej. Wielu porównuje Safari do No. 19. Oba należą do kwiatowo-aromatycznej rodziny zapachowej, oba mają wielką historię. Na tym podobieństwa się kończą. Może zniszczę legendę, ale Safari to perfumy po prostu marne. Sorry. Trochę aldehydów, zielone galbanum, szyprowy środek i mocna, zielona baza. Niby klasyka, ale tutaj ukazana jest w najnudniejszej z możliwych form. Prawdę mówiąc ten zapach jest nijaki do bólu. Poszczególne nuty rozwijają się niemrawo, jakby od niechcenia. Czasami kompozycja się ociepli, ale nie zawsze. Jednak, nawet wtedy, nie czuć wielkiej historii. Ot takie sobie perfumy, ładna butelka, ciekawa historia. Tyle.
Nuty: galbanum, mandarynka, hiacynt, żonkil, róża, konwalia, irys, wetiwer, mech dębowy, styraks, bób tonka
Rok powstania: 1990
Twórca: Dominique Ropion
Cena, dostępność, linia: za 75 mL wody perfumowanej zapłacimy 200-300 zł w perfumeriach internetowych; dostępne są również ekstrakty
Fot. nr 1 z fashionfoiegras.com
Fot. nr 2 z getprice.com.au
Fot. nr 3 z viewpoints.com
Fot. nr 4 z pixdaus.com
Fot. nr 5 z maly-pomocnik.pl