Nie bez przyczyny to właśnie Lacoste L.12.12 Vert wybrałem jako nagrodę w konkursie wiosennym. Z całego trio jest zapachem najciekawszym, i nawet na tle innych sephorowych nowości nie ma się czego wstydzić.
Cała seria L.12.12 jest zainspirowana koszulkami polo — koronnych produktem Lacoste. Swoją drogą trzeba przypomnieć, że przed II Wojną Światową tenisiści grali w długich koszulach na korcie. Dopiero ekscentryczny Rene Lacoste postanowił to zmienić. W tamtym czasie jego koszulka polo zszokowała pół świata, ale nie ma się czemu dziwić skoro kobiety grały w…
Sam zapach jest z definicji figowo-werbenowy. W praktyce ten drugi element widocznie dominuje nad pierwszym. I przez to zyskuje w nosie dodatkowe punkty, bo figowce z półek sieciowych perfumerii to zazwyczaj tragedia. Początek jest bardzo kwaśny. Miota zimnymi iskrami niemalże. Krnąbrna bergamotka wystawia w naszą stronę ostre pestki a grejpfrut jej wtóruje. Później dopiero L.12.12 Vert wchodzi w werbenowe tony zieleni. I nie mogę się opędzić od porównania z bębnem, no po prostu nie mogę. Wciąż zachowuje pożądany ładunek kwaśnych iskier, ale jednocześnie pojawią się obszerne, bardzo lekkie bąble nasycone werbeną.
Perfumy te nie są bardzo skomplikowane, raczej świeże, ale przy tym wszystkim nie wchodzą w przerażające piżmowo-laboratoryjne akordy, które bywają gwoździami do trumny większości męskich zapachów. L.12.12 Vert można uznać za miejscowe maksimum formy tej francuskiej marki. Na lato naprawdę fajna premiera.
Nuty: werbena, figa, fiołek, bergamotka, grejpfrut, lawenda, tymianek, trawa bambusowa
Rok powstania: 2011
Twórca: b.d.
Cena, dostępność, linia: za 30 mL zapłacimy 169 zł, a za 100 mL 269 zł w sieci Sephora
Fot. nr 2 z huguettegallo.blogspot.com