YSL Saharienne znajdziesz w perfumerii E-Glamour.pl
Testowałem wczoraj po południu, testuję dzisiaj. I nie rozumiem jęków zawodu. Jestem może nie zachwycony, ale pozytywnie zaskoczony. Z góry powiem, że Saharienne nie jest zapachem nowatorskim, czy bardzo kunsztownym, ale uznanie go za porażkę totalną też jest nieporozumieniem. Mając do dyspozycji skalę od -10 do +10, bez kłopotów przyznaję mu wartość dodatnią. Musimy…
Prawda jest taka, że Saharienne zaczyna się po prostu klasycznym akordem kwaśnych cytrusów z wyraźnie wyczuwalnym elementem petit grain, czyli gorzkiej pomarańczy. Całość jest jednak pokryta subtelną słodką warstewką, której ilość rośnie z czasem. Czy są to kwiaty, czy elementy imbiru lub porzeczki? Nie wiem. Ten cukrowy niuans równie dobrze może pochodzić od innych rzeczy, ale intuicja mówi mi, że są to kwiaty. Za taką tezą stoi rozwój Saharienne w czasie. Cytrusy nie znikają, ale bledną, a w ich miejsce wyrasta syntetyczna (niestety) nuta kwiatowa. Stopień jej przetworzenia uniemożliwia detekcję pojedynczych kwiatow. Ten moment zdecydowanie mi się nie podoba. Niesmaku dodaje fakt, że dalej kompozycja nie pokazuje już nic wielkiego. Po prostu linearnie gaśnie na skórze.
Liczyłem na coś więcej, ale nadal twierdzę, że mogło być dużo gorzej. Yves Saint Laurent zaprezentował do bólu klasyczną interpretację zapachu letniego. W skali -10/+10 daję 2.
Nuty: cytryna, bergamotka, mandarynka, petit grain, czarna porzeczka, imbir, czerwony pieprz, galbanum, białe kwiaty
Rok powstania: 2011
Twórca: b.d.
Cena, dostępność, linia: za 75 mL wody toaletowej zapłacimy 299 zł w perfumerii Sephora; jest też pojemność 50 mL
Trwałość: marna, około 2-3 godzin
Fot. nr 2 z thumbs.dreamstime.com