Perfumy marki Tom Ford znajdziesz w perfumerii E-Glamour.pl
![]() |
Shot z kampanii Santal Blush. |
Nie byłbym w stanie wejść do sklepu i po prostu spryskać się perfumami po całości. Podziwiam ludzi, którzy traktują perfumerię, jako miejsce darmowego nawaniania ciała. To dla mnie fenomen.
Niestety, nie udało mi się zdobyć próbki nowego sandałowca Toma Forda, a chęć poznania zapachu i globalnych testów była bardzo silna. Trzeba było zadziałać. Salomonowe wyjście? Ja za takie uznałem bardzo obfite spryskanie nadgarstka i naniesienie dopiero zeń perfum na szyję. Nie jest to zbyt ostentacyjne, ale pozwala ocenić i „pochodzić” w zapachu.
I tą drogą piszę dziś o Santal Blush. Perfumy miały swoją premierę w czerwcu, ale w Polsce możemy kupić je dopiero od niedawna. I to w bardzo niewielu miejscach. Luksus testów serii Private Blend mają tylko mieszkańcy Warszawy i Katowic. Jeśli kiedyś będziecie w arkadyjskim Douglasie to wejdźcie na testy. Warto.
Santal Blush to po prostu deska. Świeżo oheblowana, jeszcze z resztkami tętniącego weń życia. W małych przestworach międzykomórkowych pojawiają się małe krople żywic, ale nade wszystko czuć olejek z drewna sandałowego w czystej, najczystszej formie. Nie ma tu cytrusów, ani pylistej wanilii. Stoi sam ekstrakt sandałowego rdzenia.
![]() |
Paul Wolber, Stary Drewniany Hebel (2008). |
Z góry uprzedzam, że kompozycja nie jest bardzo ciężka, ani zawiesista. Tom Ford podstawia nam pod nos miksturę miękką, monotematyczną (choć w zasadzie nie taką „mono”, ale o tym za moment), jak gdyby zakrytą jedwabiem. Sandał jest bezsprzecznie sandałem, a deska deską, ale wszystko jest zawoalowane. Celem takich zabiegów perfumiarzy było zapewne uwspółcześnienie tego znanego składnika. Według mnie osiągnięto to dwoma metodami. Pierwszą było właśnie utemperowania akordu sandałowego, natomiast drugim nadanie mu niszowego charakteru za sprawą następnego akordu.
Oud. Oud nadaje barwy naszej jasnej desce. Sprawia wrażenie niedbale wylanego. Jego ilości nie są wielkie, ale na tyle wyraźne, że nawet średni wprawiony nos zobaczy w Santal Blush właśnie te dwie ingrediencje: drewno agarowe i drewno sandałowe. Docenić trzeba perfumiarzy Forda, że nie ukwiecili go różyczkami,
![]() |
Jedwabniki i jedwab. |
ani nie silili się na zwierzęce konotacje (choć kompozycja zawiera elementy ambrowe i piżmowe). Tym sposobem oud jest wyraźnie mroczny, ostry i trochę tylko apteczny.
Dziwi mnie natomiast względny spokój tych perfum. Różnice miedzy początkiem a końcem są niemal niezauważalne. Santal Blush porusza się po sprecyzowanym obszarze i niewiele wychyla się z położenia równowagi. Ubrudzony oudem jedwab tylko delikanie faluje na świeżej desce. Generalnie uznałbym to za wadę, ale ten spokój pasuje do tej transparentnej, lekko sennej atmosfery.
Nuty: cynamon, curry, kozieradka, kumin, ambrette, marchew, róża, jaśmin, ylang ylang, ambra, oud, benzoin i piżmo
Rok powstania: 2011
Twórca: b.d., ale na pewno nie Tom Ford (on nie jest perfumiarzem)
Cena, dostępność, linia: bardzo ograniczona dostępność; za 50 mL zapłacimy w Polsce około 600 zł
Trwałość: 7 godzin minimalnie
Fot. nr 1 z fragrantica.com
Fot. nr 2 z dailypainters.com
Fot. nr 3 z craftladies.org