![]() |
Fot. Nicole Kidman. |
Kiedy Nicole Kidman bez żadnego zażenowania ogłosiła, że pachniała Tea Rose na gali rozdania Oscarów 2004, podniósł się spory szum.
Amerykańska gwiazda kilka chwil wcześniej stała się twarzą legendarnej Piątki i podpisała lukratywny kontrakt z Francuzami. A w perfumeryjnym światku na nowo odżyło wspomnienie różanych perfum za 10 dolarów.
Oryginalna formuła tych perfum powstała w pierwszej połowie lat 70. (różne źródła podają lata 1972 i 1975) i bez dwóch zdań wpisała się w kwiatowe trendy tamtego okresu. Na forach internetowych (głównie zagranicznych) czytałem w rumieńcami na twarzy opisy fanek tego pachnidła. Zauważyłem też, że większość pisze o Tea Rose w czasie przeszłym i wyciąga wspomnienia sprzed wielu, wielu lat. I naszła mnie taka refleksja, że produkt The Perfumer’s Workshop jest po prostu za tani dla lubujących luksus Amerykanek i Europejek. W tym kontekście cieszy postawa Nicole Kidman. Widać, że docenia piękne aromaty.
A Tea Rose to róża pełną gębą. Iskrzący, świdrujący niemal początek to popis sporej dawki bergamotowego olejku, w którym zatopiono czerwone płatki. Ten start jest wręcz świeży i sterylny. Przy pierwszych testach nadgarstkowych aż za bardzo, ale z czasem doszedłem do wniosku, że to popisowy stempel twórcy. Trudny do podrobienia.
Wyparowanie olejków cytrusowych implikuje kolejne wrażenie. Płatki zaczynają się rolować w kształt różanych szpilek, wręcz cienkich szpitalnych igieł. W tle przemyka nawet jakaś lekko medyczna nuta, choć nie zgadnę, co odpowiada
Tea Rose. |
za ten efekt. Finalnie Tea Rose zmienia się w feerię ostrych ukłuć. Wręcz przebija nabłonki nosa, ale w każdej chwili zachowuje całkowicie różanych charakter. To coś na kształt zachwytu masochisty.
Dziwić mogą deklaracje producenta o zawartości tuberozy, lilii i jaśminu. Nic chcę oszukiwać i czarować. Ja ich tu nie czuję. Istotną zmianę przynosi dopiero baza. Lekko drzewna, miękka, wręcz cielesna. To właśnie w te ambrowo-sandałowe podłoże wbijają się ostre elementy z faz poprzednich. Miękko, bezszelestnie i z gracją. I największym minusem całego spektaklu jest jego szybkość. Tea Rose to arcydzieło, które trwa jednak trzy, góra cztery godziny, i pozostawia wielki niedosyt.
Nuty: róża, bergamotka, jaśmin, tuberoza, lilia, ambra, drewno sandałowe, palisander, drewno cedrowe
Rok powstania: 1972 (lub 1975)
Twórca: Jack Mowen
Cena, dostępność, linia: w perfumeriach internetowych za 120 mL zapłacimy około 50 zł; zapach nie jest podrabiany
Trwałość: niska; 4 godziny maksymalnie
Fot. nr 1 z wallpapers.com