Shot z kampanii Kenzo Madly. |
Nareszcie! Jeszcze przed polską premierą udało mi się dorwać do Kenzo Madly. Kadzidło frankońskie, cedr, wanilia, róża, heliotrop – te nuty robią wrażenie, bardzo duże wrażenie. Nie mniejsze robi kampania marketingowa ze stroną madlykenzo.com na czele oraz wszystkie materiały nań. Jak do tego ma się zapach?
Start nie jest dobry. Za mocną i wyraźnie wyczuwalną nutą kadzidlaną idzie sporo syntetycznych kwiatów. Poza tym głowy nie dam, czy mówimy w przypadku Kenzo Madly o labdanum, o kadzidle frankońskim, czy jeszcze jakimś innym. Ten żywiczny…
Popioły wulkaniczne. |
Głębiej kompozycja jest gorąca, wyraźnie wysłodzona, lekko dymna. Momentami przypomina Paestum Rose w charakternie męskiej, różanej manierze. W ogóle czas działa na korzyść Kenzo Madly. Po szokująco chemicznych pierwszych minutach zapach uspokaja się. Spokojnie tli się na skórze. Umyka z niego plastikowy heliotrop, a jego miejsce zastępuje ciemna, bogata w olejki róża. Pojawiają się też wątki drzewne, lekko słodkie, kremowe wręcz, przypominające bardziej sandał a nie cedr. I wciąż osnute w zawiesisty woal dymu.
Trzeba sobie jasno powiedzieć, że Kenzo Madly nie jest zapachem tylko dla kobiet. Na męskiej skórze wytraca sporo kwiatowego ciągu. Nawiązuje do rozgrzanego powietrza, które unosi się nad dogasającym ogniskiem. Kobieca skóra akcentuje kwiat pomarańczy i heliotrop, choć głównym wątkiem kompozycji na każdym ciele pozostaje żywiczna róża.
Nuty: kwiat pomarańczy, kadzidło, heliotrop, róża, piżmo, drewno cedrowe, czerwony pieprz,
Rok powstania: 2011
Twórca: Aurelian Guichard
Cena, dostępność, linia: woda perfumowana o pojemności 30, 50 i 80 mL
Trwałość: dobra; 6-7 godzin
Fot. nr 2 z desktopnexus.com
Fot. nr 3 z extremescience.com