Znacie uczucie, które towarzyszy piłowaniu paznokci? Znacie. To teraz wyobraźcie sobie, że ktoś chciał je wyrazić za pomocą zapachu. Nie mówię oczywiście o woni pilnika lub pazurów, ale o samym wrażeniu.
Balenciaga Paris L’Eau Rose to jedna z najdziwniejszych różanych kreacji, jakie znam. Osobiście uważam, że pachnie okropnie i testy tego pachnidła były drogą przez mękę. Katorga odbyła się jednak w ciekawej scenerii. Pomysłu nosom Balenciagi nie mogę odmówić.
Na początku wydawało mi się, że wącham zapach męski, taki prosto z półki „sport”. Czułem tani akord fresh oparty na geranium i sporej ilości białych piżm, które zioną fartuchem lekarskim. A później zaczął się z tej tragedii wyłaniać obraz ukształtowany w logiczną całość. Szokująca syntetyczność piżm została zmieniona na woń starych, drewnianych schodów. Na sportowym geranium wyrosła zaś subtelna róża. L’Eau Rose na tym etapie wydaje się tępy. I właśnie teraz przypomina to uczucie piłowania. Można je też porównać do faktury gładkiego, ale nieoszlifowanego kamienia.
Zapach odbieram wręcz jako niszowy. Mój nos nie znosi tego typu wariacji, ale poziomem oryginalności Balenciaga L’Eau Rose zachwyca. Zresztą biorąc pod uwagę ciekawe, wręcz genialne poprzednie perfumy tej marki (Paris i Paris L’Essence) nie może to dziwić.
Przeglądają spis nut nie mogę być do końca pewien, co odpowiada za to niesamowite wrażenie. Może to cyprys? Może jakieś nowe białe piżma? Co by to nie było, sprawia, że L’Eau Rose wyróżniają się na półce perfumerii. Poznanie tych perfum uważam za obowiązkowe.
Nuty: róża, fiołek, cyprys, jeżyna, piżmo, drewno cedrowe, paczula, cedr
Rok powstania: 2013
Twórca: b.d.
Cena, dostępność, linia: woda toaletowa dostępna w pojemności 50 i 75 mL
Trwałość: średnia, około 5 godzin