Choć Flash sprzedaje się fatalnie w porównaniu do Flowerbomb klasyka Eau de Parfum, marka Viktor & Rolf Jimmy Choo zdecydowała się kontynuować tę parodię. Mamy więc perfumy Jimmy Choo Flash London Club. Pojawiło się to niedawno na półkach Sephory.
I pachnie.
Początek ma nutę czteroletniej bezzapachowej pomadki do ust. Uprzedzając pytania – wiem, jak tak pomadka pachnie, bo szykując się do przeprowadzki znalazłem ją w starym kufrze na kosmetyki. Dodam, że nie jest to woń zła. Pachnie masłem i czymś gorzkim. Trudno to opisać. Zaznaczam, że jest to najciekawszy element tej kompozycji zapachowej.
A później są już tylko bezpłciowe kwiaty, które obok naturalnych roślin nawet nie stały. Flash London Club pachnie niemrawo, niecharakterystycznie i nieperfumeryjnie. Jest chyba bardzo zbliżony do klasyka. Piszę „chyba”, bo nie pamiętam dokładnie pierwszej wersji. Szkoda miejsca w mózgu na takie miernoty, kiedy wokół jest tyle bajecznych aromatów. Gdyby mi ktoś nie powiedział, że jest to nowa wersja to pewnie bym tego nie zgadł. Z drugiej strony trzeba mieć świadomość, że perfum w tym typie są na półkach setki…
Według mnie perfumy Jimmy Choo Flash London mogą zadowolić tylko osoby pozbawione olfaktorycznego smaku. Przepraszam za szczerość, ale nie mogę inaczej.
Nuty: liczi, bergamotka, tuberoza, akord białych kwiatów, piżmo, akord drzewny
Rok premiery: 2014
Twórca: Christine Nagel
Cena, dostępność, linia: woda perfumowana o pojemności 100 mL
Trwałość: niska, około 3 godzin