|
Dior Addict Eau de Parfum |
Mroczny, przepalany, bardzo niszowy, a przy tym oszałamiająco piękny. Zapach, do którego trzeba dorosnąć i zapach, który dla wielu bywa za trudny. Dior Addict (oczywiście Eau de Parfum).
Pamiętam, że moje pierwsze spotkanie z tymi perfumami nie było zbyt miłe. Zderzyłem się wówczas z waniliową, dziwną bazą, która nasuwała mi skojarzenie z wymiocinami małego dziecka. Było tam coś obrzydliwie mlecznego, coś brudnego i odpychającego. W zasadzie dziś też to czuję, ale nie jestem tak krytycznie nastawiony do tych elementów i odbieram je jako uzupełnienie całości, sznyt, który sprawia, że Addict jest tak niezwykły.
Początek widzę jako osmolony, wiklinowy kosz z owocami leśnymi. Ta wiklina w sumie też chyba się już pali, a rozgrzane owoce pękają uwalniając gorące soki. Jednocześnie czuć nutę owocową, drzewną i pół kropli hipotetycznego olejku węglowego. Addict zachwyca swoją nietuzinkowością.
Jest mroczny, ale nie jest przesadzony. Ma wiele dziwnych elementów, lecz całościowo jest logiczny i spójny. Kreowana w dziesięć-piętnaście minut po starcie nuta kwiatowa jest przybrudzona, nieco fizjologiczna. To zapewne wyciągnięte do granic możliwości spektrum indolowe. I choć w jaśminie sambaku ilość składników zwierzęcych nie jest tak duża jak w innych odmianach, to wciąż pozostają wyczuwalne. Wtóruje im palone, lepkie neroli i upiornie gęsta, zawiesista róża, a w zasadzie jej ślad.
Zwracam jednak uwagę, że kwiaty w Dior Addict Eau de Parfum nie wychodzą na pierwszy plan. Buchają swoimi smugami z tyłu. Są jednak pełne, kształtne i dojrzałe. Nie znajdziemy tu kwiatowej frywolności, ani świeżości. Akord kwiatowy w tej kompozycji jest genialny, ale mam wrażenie, że dociera do nosa po próbie sforsowania ciemnej, słodkiej powłoki. Jest jakby zmęczony, spocony.
|
Reklama promująca Dior Addict w chwili debiutu |
Tym sposobem dotarłem do bazy, którą opisałem w pierwszym akapicie. Dla mnie to najbardziej hardkorowa część Addicta. Podobnie odbierałem perfumy
Versace Crystal Noir, które kojarzyły mi się z zepsutym mlekiem. Prawdopodobnie za ten efekt cieplutkich wymiotów niemowlaka odpowiada drewno sandałowe zestawione z kwiatami i piżmem lub tonką. W obu kompozycjach występują te nuty. I albo ktoś to lubi, albo nie lubi. Ja nie lubię, ale doceniam. I w przypadku Addicta zaczyna mnie to ujmować.
Nuty: wanilia, jaśmin, kwiat pomarańczy, akord owocowy, bób tonka, drewno sandałowe
Rok premiery: 2002
Twórca: Thierry Wasser
Cena, dostępność, linia: woda perfumowana dostępna w pojemności 20, 50 i 100 mL
Trwałość: świetna, około 9-10 godzin