Givenchy Ange ou Demon Eau de Parfum znajdziesz w perfumerii E-Glamour.pl
Givenchy Ange ou Demon Eau de Parfum |
Do napisania recenzji Ange ou Demon w klasycznej wersji Eau de Parfum zainspirowała mnie kolekcja perfum Agnieszki, która perfumom Givenchy poświęciła całe jedno zdjęcie. Pomijam już fakt, że Anioł z Diabłem naprawdę zasługują na słów więcej niż kilka.
Najważniejsze perfumy Givenchy
Givenchy musiało bez wątpienia zainwestować wielkie pieniądze w kreacje tych perfum. Wszak niedługo mija 10 lat od premiery i zapach wciąż jest na rynku, wciąż na siebie zarabia. Śmiem przypuszczać, że w ofercie tej francuskiej marki nie ma bardziej dochodowej linii niż Ange ou Demon. Co zatem sprawiło, że kobiety pokochały to pachnidło?
Bez dwóch zdań liczy się nazwa. Anioł i Diabeł brzmią kusząco, tajemniczo. Przyciągają uwagę. Ciekawy flakon również dokłada cegiełkę do wielkiej wieży sukcesu. Kluczem jest jednak zapach. Przynajmniej w moim mniemaniu.
Marie de Villepin dla AoD |
Siła zapachu
Givenchy Ange ou Demon Eau de Parfum to woń okropnie waniliowa, dusząca i miażdżąca. Trudno jednak nie uznać, że są to perfumy genialne. Wprowadzenie nuty waniliowej na aż taki poziom mocy to sztuka. Naprawdę. No bo jakie inne zapachy pod względem stężenia ulepnej, klejącej się wanilii mogą równać do AoD? Dolce&Gabbana; The One pozornie jest podobne, ale tam były wyraźne akcenty owocowe (liczy) i kwiatowe. W Hypnotic Poison Diora mam zaś poprowadzoną długą linię migdałów i komplementarnej do nich tonki. Givenchy nie serwuje półśrodków czy nut odwracających uwagę. Ange ou Demon to po prostu WANILIA.
Pieski i suczki
Wanilia trzyma jednak na smyczy kilka piesków i suczek. Na początku to nieco mdła i ostra (tak, zapach może być jednocześnie mdły i ostry) nuta przyprawowa. Kojarzy się z drewnianym kredensem i przyprawami weń, a nie konkretnie z szafranem, który deklarowany jest w spisie nut. Wywołuje uczucie ciepła, rustykalności prawie, ale samej wanilii nie bije.
Anioły i Demony, Forsaker (newgrounds.com) 2011 |
Jest też lilia w miejscu początkowego serca. Na tym etapie Ange ou Demon najbardziej kojarzy się z The One. Później, w nieco głębszym sercu pojawia się skondensowana nuta kwiatowa. W oficjalnej piramidzie, Givenchy podaje, że to ylang i storczyk. Dla mnie to takie oczywiste nie jest i osobiście akord ten przywołuje mi na myśl perfumy Jean Paul Gaultier Classique w wersji EdP. Akord ten zresztą traci moc, ale nie ginie do samego końca. Powoli gaśnie i topi się waniliowej bazie, ale jest wyczuwalny nawet w późnej bazie, po wielu godzinach.
A nad całością…
Nad całą kompozycją zapachową Ange ou Demon unosi się jednak nuta czegoś plastikowego, czegoś co kojarzyć się może z lateksem, sex shopem, rozgrzaną obudową znicza i jakimś nie najdroższym budyniem o smaku waniliowym.
Ocean plastiku |
Mam wrażenie, że wersja Eau de Parfum krzyczy, i że nie jest to krzyk składny, ani ładny. W gronie mocnych wanilii wypada, w mojej opinii, słabiej od wspomnianych: The One, Classique, Hypnotic Poison czy Lancome Hypnose (choć te ostatnie pamiętam trochę przez mgłę). Marketing przerósł same walory pachnącego płynu. Na szczęście późniejsze wersje były ciekawsze…
Nuty: wanilia, bób tonka, ylang, lilia, storczyk, tymianek, szafran, mandarynka, mech dębowy, palisander
Rok premiery: 2006
Twórca: Olivier Cresp
Cena, dostępność, linia: woda perfumowana dostępna w pojemności 30, 50 i 100 mL
Trwałość: jak na taki mocny zapach średnia, około 6 godzin
Reklama Givenchy Ange ou Demon
Pierwszą twarzą perfum została Marie de Villepin