YSL Black Opium |
Sprawa z najnowszymi perfumami YSL ma się tak: Black Opium w ogóle nie pachnie jak Opium. Znacznie bliżej im do ostatnich premier koncernu L’Oreal: Armani Si, Lancome La Vie Est Belle i Viktor&Rolf; Bonbon.
Droga koncernu L’oreal
Trakt, którym idzie francuski gigant kosmetyczny to droga do złota. Każdy z wymienionych powyżej zapachów stał się wielkim bestsellerem i wygenerował miliony euro zysku. Trzeba jednak jasno powiedzieć, że tą niesamowitą popularność podparł nie tylko wielki budżet reklamowy, ale też sam zapach. Bardzo słodkie, lepiące się wręcz nuty stały się ulubionymi aromatami kobiet na całym świecie. L’Oreal przedstawił je w dodatku w różnych odsłonach: Si to słodycz porzeczki i paczuli, La Vie Est Belle irysów, Bonbon karmelu. Black Opium jest następnym, logicznym elementem tej układanki – mocnym, charakterystycznym, choć niezbyt odkrywczym. To słodkość kawy i jaśminu.
Kawa, łakocie, cukier… |
Orient w Nowym Jorku
Z orientem nowe perfum Yves Saint Laurent nie mają nic wspólnego. To woń na wskroś nowoczesna, i to nie w wydaniu europejskim, a amerykańskim. Black Opium rozpoczyna się akcentem różowego pieprzu z kroplą karmelizowanych cytrusów. Wykonanie akordu początkowego jest dobre, ale nie ma tu też niczego genialnego. Powiedziałbym, że jest standardowo, może nawet nudno.
Black Opium i słodka pulpa
Później mamy transformację do pulpy, z której ciężko wyciągnąć poszczególne nuty. Pulpa jest oczywiście potwornie słodka, aż do bólu zębów. Czuć w niej jednak ociupinkę fartuchów z laboratorium, a tego przecież nie lubimy… W tym momencie nie mogę nie wspomnieć o skojarzeniu z męskim Just Cavalli Gold i jego gorszą częścią.
Oficjalna reklam perfum YSL Black Opium z Edie Campbell |
W końcu jest! Kawa…
Na szczęście później Black Opium rozplątuje tę pulpę. Strzela z niej wstęga słodzonego espresso, choć bliżej jej do kawy z tabletek niż takiej naturalnej, świeżo zmielonej. Nie jest to jednak istotna wada, bo perfumy zaczynają mi się w tym momencie podobać. Nuta kawowa podkreślona jest słodyczą kwiatów – jaśmin wchodzi na pierwszy plan. Gdyby tylko całościowy efekt był bardziej naturalny, to powiedziałbym, że Black Opium otarło się o geniusz.
Ciekawe zakończenie według YSL
Czwartą kartą rzuconą na stół jest duet wanilia-paczula. W nowych perfumach YSL gra jednak trochę inaczej niż wskazywać mogłyby nasze doświadczenia. Nie jest to akord puchaty i miękki. W Black Opium można dostrzec zaostrzenie tych składników. Na pewno za taki stan rzeczy odpowiadają ślady kawy przemycone do najgłębszej bazy, ale nie tylko. Duże znaczenie ma też klasyczny cedr. Dzięki tej nieprzeciętnej bazie jestem w stanie wystawić tym perfumami pozytywną ocenę.