Balmain Extatic znajdziesz w perfumerii E-Glamour.pl
Balmain Extatic EdP |
O wielkiej premierze Balmain z 2014 roku napisano bardzo dużo słów. Dziś śmiało można powiedzieć, że Extatic to perła w koronie tej marki. I kura znosząca złote jajka.
Zapach ten jest udany, oj, bardzo udany. Niby klasyczny kwiatowy słodziak w stylu znanym z mas premier ostatniego czasu, ale jednak nie brakuje mu oryginalności. Nie jest tak słodki, żeby nazywać go wonią gourmand, ani tak kwiatowy, aby zasłużyć na miano kwieciucha. To dobry punkt wyjścia w drodze do kreacji arcydzieła.
Extatic pachnie niesamowicie. Początek ma hipnotyzujący i słodki. Cichy, miękki i rozkoszny. Tak pachnieć może opuszczony sad, w którym miesza się woń dojrzałych owoców, kwitnących kwiatów i ciepłych drzew pieszczonych promieniami zachodzącego słońca. Bo Extatic nie jest zapachem dnia i słońca. To woń pełna cieni, migotliwych nut i półsłówek. Uwielbiam kompozycje tego typu.
Główną bohaterką tych perfum ma być orchidea. Zanim jednak zajmie miejsce w sercu, ustępuje pięknie wyciągniętej nucie osmantusa i jaśminowi. Osmantus w Extatic jest w pewien sposób wyjątkowy. Charakterystyczny dla niego akcent kisielu został zredukowany kosztem niuansu owocowego i przyprawowego. To właśnie dlatego perfumy Balmain mogą się kojarzyć z Feminite du Bois, zwłaszcza na początku. Jaśmin zaś jest tu miękki, gorący i nieco maślany. Skojarzenia z dziewczynką biegnącą po kwiatowej łące nie występują, ale nie ma też tu charakterystycznej zwierzęcej i naturalistycznej nuty, którą lubi wnosić ten kwiat do perfum. Bliżej tu do jaśminu ognia, który znaleźć można np. w perfumach M. Micallef Gaiac.
Anna Selezneva w kampanii Balmain Extatic |
Pierwsze 2-3 godziny z Extatic EdP to baśń. Ideał wręcz, jeśli chodzi o mariaż nut owocowych, drzewnych i kwiatowych.
Później jest też dobrze. Orchidea nadaje kompozycji pudrowej, ale nie mydlanej aury. Jest zmysłowo, chociaż drzewne akordy zostają zredukowane do roli bazy, utrwalacza wręcz. Extatic EdP na tym etapie nie ma też tak wielowymiarowej faktury. Staje się kompozycją żywą i piękną, ale już bez magicznych doznań. Im dalej, tym nieco słabiej. Baza Balmain, którą czujemy po 4-5 godzinach jest drzewna, sucha i ciepła. Na mojej skórze ujawnia pewną dozę kurzu i sztuczności, ale to nie jest jakaś wielka wada. Najważniejsze jest to, że ma w sobie kroplę zmysłowości i wciąż można się w niej dopatrzeć aromatu kwiatowego serca.