Fani klasycznego Aliena mogą być zasmuceni.
Nie zmienia to jednak faktu, że nowe perfumy Mugler Alien Mirage są godne testów i stanowią bardzo ciekawie skonstruowaną wariację na temat pierwowzoru. Wydaje mi się, że jest to zapach najbardziej odmienny w rodzinie Alien i właśnie z tego powodu wiele osób nie będzie go darzyło uczuciem. Zresztą ja też do tej grupy należę, bo po prostu nie lubię akordów mineralnych.
Starając się jednak obiektywnie podejść do tematu – są to bardzo dobre perfumy. Akord mineralny jest złożony i prezentuje, zwłaszcza przez pierwsze godziny, bardzo różnorodne frakcje. Znajdziemy tu i niuanse soli, i skał, i akordy wodne, i piaskowe, i nieco chemiczne, i piżmowo-kosmetyczne, i metaliczne. Spektrum skojarzeń jest naprawdę szerokie. Co więcej, doświadczamy pewnego cudu, ponieważ wątki ten nie pachną tanio i rodem z chińskiej fabryki plastików. To wszystko jest ułożone w szlachetny sposób.
Obok tego mamy też akord klasycznego Alien EdP, ale w przypadku kompozycji Mugler Alien Mirage frakcja pierwowzoru jest widocznie zredukowana. Nie jest tak, jak było w innych wariacjach – że mamy cząstkę czegoś nowego i wiele w klasyka. Tutaj jest odwrotnie. Z czasem jednak akord mineralny traci werwę i w końcówce doświadczamy tej charakterystycznej, wykończonej kaszmirem alienowskiej bazy. W sercu przez dłuższą chwilę widać klasyczny jaśmin.
Nowy Mirage ma jednak zdecydowanie mniejszą moc i potrafi ze skóry zniknąć dość szybko. Myślę, że to będzie podstawowy zarzut i kanwa opinii, że „to nie jest Alien”.
Opinia końcowa o perfumach Mugler Alien Mirage
Ciekawy popis twórczych umiejętności i połączenia akordu mineralnego z kwiatowym. Na pewno polecam testy, choć podkreślam, że nie jest to perfumeryjny reflektor ani słoń.