Od pewnego czasu premiery tej firmy zawsze wzbudzają we mnie ciekawość i z przyjemnością o nich piszę
W przypadku Gucci Bloom Intense też tak jest, choć kompozycję trudno nazwać wizjonerską. Trudno nawet nazwać ją intensywną, jeśli weźmiemy pod uwagę innych członków zacnej rodziny Bloom. Jednocześnie ma pewne cechy, które mogą być pożądane. Jest bardziej kremowa, drzewno-słodka od klasyka. Być może zmiana formuły lub jej steżenie spowodowały, że nieco ucierpiały parametry i kompozycja nie projektuje tak, jak moglibyśmy się tego spodziewać. Jest bardziej „tłusta” i przyskórna.
Baza miała być szyprowa, ale powiedzmy sobie szczerze, że bez tego opisu nie wpadłbym na to. Szyprowe to są zapachy Sisley’a, w których naprawdę czuć mech. A w Gucci Bloom Intense to czuć ledwie jakiś syntetyczny efekt rozcieńczonego mchu z drzewnymi molekułami. Także jeśli ktoś oczekiwał mszystej bazy, to jej tutaj po prostu nie ma. Natomiast kompozycja zachowuje swoją kwiatową tłustość, słodycz i kremowość na pierwszym planie, więc syntetyczny niuans a’la szyprowy nie psuje wrażenia.
Kanwą, która jest wyczuwalna od początku do końca, są białe kwiaty z stylu „bloomoskim”. To piękny, dopracowany akord, który uratuje chyba każdą pozycję w tej kolekcji. Natomiast nie ma potrzeby jego opisywania, ponieważ osoby zainteresowane wiedzą, jak pachnie (na podstawie poprzednich pozycji tej rodziny).
Opinia końcowa o perfumach Gucci Bloom Intense
To perfumy logicznie powiązane z kolekcją, ale nie są na pewno ich najmocniejszą pozycją – zwłaszcza, że niektóre wariacje na temat Bloom Eau de Parfum były bardzo dobre, np.: Ambrosia di Fiori.