Nadszedł też czas na kolejną nowość
Przyznam, że powoli (ale to chwilowe) tracę siły do testowania perfum należących do koncernu L’Oreal, ponieważ w każdej swojej marce lansują akordy smakowite. One bywają nawet dopracowane i ciekawe, ale wszystkie mają wspólne elementy, które w takiej ilości wywołują pewne znużenie. Dlatego recenzję perfum Lancome La Nuit Tresor Fleur de Nuit skrócę maksymalnie i skupię się tylko na najbardziej istotnych punktach.
Zapach ten jest ma następujące cechy:
- Jest podobny do klasycznej wersji La Nuit Tresor Eau de Parfum (a nie do tych jasnych, kremowych odsłon)
- Ma ciekawie zrobioną bazę o kawowo-czekoladowym i piankowym wydźwięku. Może kojarzyć się z Black Opium, ale jest jednak ciekawsza za sprawą czegoś a’la biała czekolada z cieniem akordu drożdzówki. To udany zabieg.
- Kompozycja jest dopracowana w większym stopniu niż większość perfum z tej rodziny. Czuć umiejętności perfumiarzy i czas, który poświęcili na kreację.
- Akord kwiatowy z różą i jaśminem gra po szerokim spektrum wrażeń – jest konfiturowa słodycz, jest cień palonej landrynki, element pudrowy, ale też momentami mamy botaniczną rześkość z drobnym tylko efektem cukrowym.
Jeśli ktoś lubi pierwowzór, to polecam testy.
Opinia końcowa o perfumach Lancome La Nuit Tresor Fleur de Nuit
Dopracowana kompozycja, ale bardzo mocno zakotwiczona w stylu perfum L’oreal (znajdziemy tu klimat limitowanek La Vie Est Belle, Black Opium, Si).