Pozostając w jesiennych klimatach testuję najnowsze dzieło potomka rodu Hennessy
Kilian Smoking Hot stanowi połączenie tytoniu i wanilii z cynamonem i jabłkiem. Tego typu miksów było w historii perfumerii mnóstwo, więc naprawdę trudno o przedstawienie czegoś interesującego w tym temacie. Sama marka Kilian zrobiła zresztą kilka swoich interpretacji tego typu.
Smoking Hot na pewno jest wonią przyjemną, sprzedażową i wykonaną z niezłych składników (choć czuć też też tanie i chemiczne). W porównaniu do średniej rynkowej jest też mocno przesunięta w stronę owocowego tytoniu. Mniej jest tu szarlotki, wanilii i miodowości. Natomiast nie czuć też węgielka sziszy. Mówiąc wprost – nazwa może być myląca, bo tonów dymnych nie znajdziemy tu zbyt dużo.
Tytoń skręca w stronę alkoholowo-owocową. Jabłko ma formę zasuszoną, ale gdzieś w początkiem fermentacji. Pachnie faktycznie jak aromat jabłkowych fajek wodnych. Jest tu troszkę plastiku, który na szczęście dobrze komponuje się z całością. Zresztą w tej kompozycji wszystko do siebie pasuje. Stworzony obraz jest jednak statyczny. Na tle Black Phantom czy Angel’s Share tegoroczna nowość wypada dość powolnie. Nie zaskakuje.
Może z czasem pojawia się więcej korzenności cynamonu i takiego ciepła, które łączy tony drzewne i piżmowe. Natomiast to są detale, ponieważ nawet po kilku godzinach od aplikacji wciąż zostaje na skórze zapach fajki wodnej z jabłkowym tytoniem (co prawda dużo delikatniejszy niż na początku). I tyle. Albo aż tyle.
Opinia końcowa o perfumach Kilian Smoking Hot
Przyjemna kompozycja, która na pewno z automatu stanie się hitem, ale nie jest to coś, co zapisze się w historii perfumerii czy nawet tej marki.