W tym roku marka Montale świętuje 20. urodziny
Z tej okazji powstały perfumy Montale Infinity. O tych urodzinach wspominam nie bez przyczyny, ponieważ wywarły one kluczowy wpływ na sam zapach. Chodzi o to, że w kompozycji znajdziemy akordy, które niemal z automatu kojarzymy z tą firmą (które na przestrzeni lat pojawiały się w ich największych bestsellerach). Mamy zatem sporo ich klasycznego akordu oudowego z szafranem, mamy połączenie wanilii i róży i tonkowo-piżmowo-ambrową bazę. Jeśli śledziliśmy premiery tej marki lub po prostu znamy kilka ich pozycji, to od razu powiemy „O, to Montale!”. Ta sygnaturowość nie jest jednak wadą.
Elementem urozmaicającym pozostaje nuta czerwonych owoców na początku (to taki akord wiśniowo-różany z niuansem pudrowanych cukierków). Od startu czuć też wspomniany akord montalowski. Oud, szafran, wanilia, róża i puzzel bazowy są od razu wyczuwalne i pozostają na planie przez cały czas życia Infinity na skórze. Wszystko pozostaje dość ciężkie, momentami ulepne, ale to taka uroda po prostu.
W praktyce start Infinity przypomina Dark Purple i Intense Cherry, serce Intense Cafe, baza Dark Oud. Całość gra jednak ciekawie, wszystko do siebie pasuje i jest przyjemne w odbiorze. Czasami, zwłaszcza po 3-4 godzinach, perfumy mogą wydawać się trochę zbyt syntetyczno-słodkie, lecz zachowują przy tym zmienność i widać, że ktoś złożył je z pomysłem.
Opinia końcowa o perfumach Montale Infinity
Zapach mocno wpisujący się w konwencję marki. Jest dobrze wykonany, ale brakuje w nim jakichkolwiek elementów wyróżniających z grona produktów firmy. Czuć też, że bazuje na składnikach syntetycznych.