Dobrych cytrusów nigdy zbyt wiele
Parfums de Marly Perseus to miła dla nosa woń, choć niezbyt rewolucyjna. Natomiast równocześnie trudno odmówić jej jakości. To połączenie grejpfruta i wetiweru na drzewnej, odrobinę zakurzone bazie. To wykończenie zostało jednak udanie wkomponowane w grejpfrutową gorycz, więc nie razie nawet po kilku godzinach. Nie pachnie też tanio.
Początek natomiast jest soczysty, słodki, owocowy wręcz. I choć grejpfrut jest tu nutą bezsprzecznie pierwszego planu, to jego gorycz nie dominuje. Przez pierwszą godzinę Perseus jest sceną, w której istotne (choć nie główne) znacznie ma mandarynka i bergamotka. A zgaduję, że również inne cytrusy. To pożądany efekt.
W drugiej partii cytrusy są zestawione z zielenią wetiweru. To etap, który może przypominać rodzinę Terre d’Hermes i akord wykreowany przez Jean Claude Ellenę. Natomiast absolutnie nie może być mowy, że Perseus jest jakąś kopią lub inspiracją.
Z czasem obok grejpfruta i wetiweru wyrasta wspomniany na początku wątek zakurzony. Nie razi on nosa taniością, ale zawsze lepiej gdyby perfumy tego czegoś nie miały. Natomiast trzeba uczciwie powiedzieć, że Perseus – jak na zapach cytrusowy – ma bardzo dobre parametry, więc „coś za coś”. Warto jednak wspomnieć, że nawet w bazie będziemy wiedzieć, że grejpfrut jest tu główną nutą. Takie „przytrzymania” wrażenia tak ulotnego jest sztuką.
Opinia końcowa o perfumach Parfums de Marly Perseus
Dobra kompozycja w nurcie wetiwerowo-grejpfrutowym, choć nie wyznacza poprzeczki jakoś szczególnie wysoko.