25 maja 2008

Bond No.9, New Haarlem

Przygotowany na trzęsienie ziemi, które towarzyszyło zabawie z Coney Island i Central Parkiem najpierw delikatnie otworzyłem próbkę. Okazało się, że nie taki diabeł straszny.
Kawa z mlekiem, “ciepła i puchata”. Idealnie wycisza, koi, usypia. Rozpoczyna się znakomitą kawą waniliową z dodatkiem lawendy. Po prostu jestem zachwycony. Kawa nie jest tak dosłowna jak innych kawowych kompozycji, jest delikatna i subtelna, ale obecna. Później troszkę drzewnieje, mniemam, że to za sprawą silnego cedru. Wciąż obecna jest ta kruchość. Nosząc New Haarlem nie mogłem się odpędzić od wrażenia, że noszę domek z kart, który zaraz runie. Na szczęście perfumiarze Bonda no.9 zapewnili odbiorcy całkowity komfort.
I teraz największa zaleta. Wreszcie, możemy wylądować na miękkim podłożu. Ambra, paczula oraz wanilia tworzą wymarzony koniec. Mleczna kawa trwa na nim do samej mety i co chwilę podskakuje do nosa, żeby się przypomnieć. Mamy do czynienia z efektem poduszeczki, iście miękkim, “ciepłym i puchatym”.

Nuty: lawenda, bergamotka, kawa, cedr, ambra, wanilia, paczula, bób Tonka.
Rok powstania: 2003
Twórca: Maurice Roucel

Pozostałe recenzje

Dołącz do dyskusji

Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Anonimowy
Anonimowy
13 lat temu

Bardzo fajnym zapachem bonda jest jeszcze bleecker street polecam przetestować jeżeli jeszcze nie był w twoich rękach.