Początek na szóstkę. Drzewny, lekko wilgotny, w całości sandałowy, bez zbędnych ugrzecznień. Ostro i bezwzględnie. Bois de Santal pozytywnie mnie zaskoczył na tym etapie. Pokazał nieznaną twarz drzewa. Tu sandałowiec został oberwany z całej swojej poczciwości i przyjemności. I dobrze.
Niestety z czasem jest już gorzej. Zapach zaczyna się ślimaczyć i powracać w rejony ziołowo-drzewno-świeże. Sandałowiec traci moc i się ugrzecznia. Bois de Santal pada. Nic ciekawego się nie dzieje. Kompozycja trwa w męskim letargu, niezdolna nawet zmienić swoich nut.
Mimo wszystko oceniam Bois de Santal wysoko, bo początek iście niezwykły. Gdyby twórcy tylko chcieli przenieść bogatą głowę zapachu głębie. Niestety tak się nie stało i kompozycja stała się kolejnym, niecharakterystycznym elementem rodziny Creed`ów.
Nuty: drzewo sandałowe, pomarańcza, cytryna, wanilia, bób tonka
Rok powstania: b.d.
Twórca: b.d.