10 Corso Como– zapach niezwykły jak woda. Wiele można mówić o jego twarzach, a i tak nigdy nie padnie ostatnie słowo. Oczywistym spostrzeżeniem jest, że chodzi po tych samych drogach co Costes. Nie można tych dwóch zapachów rozdzielić, bo spaja je zbyt wiele. Ten sam przekaz, takie same składniki, ten sam sposób ekspresji. Różnica są- owszem. Głównie na płaszczyźnie intensywności doznań. O ile dzieło Giacobetti niemal dosłownie przenosi w świat luksusu, pluszu, dymu z najdroższych papierosów, o tyle rzeźba Gillotina tworzy bezkształtną mgłę, a właściwie słuszniej powiedzieć- lustro. Bo w 10 Corso Como zobaczyć możemy to czego pragniemy. Zapach jest lekki, biały, lecący w niebo… nieuchwytny
Ekstrakt, woda perfumowana, edt i edc, hmm… Czym jest nasz bohater? Pytanie retoryczne, bo oczywiście to woda perfumowana. Ale…
…Stężenie i lekkość zapachu przywodzi na myśl różany hydrolat (1% olejku) w drzewnej sandałowej misie. 10 Corso Como to woda. Ewenementem jest to, że sam zapach nie jest rozwodniony. Woda jest nośnikiem zapachu, który przekazuje każdą molekułę. Efekt zaiste niesamowity, bo osiągnięty przez grę kadzidła i piżma.
Cała kompozycja stoi w miejscu, jest nieruchoma. Wszelkie zmiany dokonują w drzewnej misie. Pachnące cząstki zmieniają się miejscami, raz chowają głębiej, raz muskają powierzchni, która jak soczewka skupia ekspresję woni na grze danych ingrediencji. Dzięki temu w 10 Corso Como nuty nie giną. To co umknęło na początku pojawia się później.
Nie potrafię zobaczyć tu tego sławetnego drogocennego aoudu, nie widzę go po prostu. Co nie znaczy, że go nie ma, bo pewne impulsy zza płatków różanych mówią, że może to właśnie tam skryto tę żywicę. Kadzidło plecie się piżmem, różany hydrolat z sandałowcem. Wszystko w skali mikro. Trzeba być niezwykłym obserwatorem, aby zobaczyć złożoność i niezwykłość obszarów 10 Corso Como.
Nuty: olibanum, róża, wetiwer, piżmo, drzewo sandałowe, geranium, aoud
Rok powstania: 1999
Twórca: Olivier Gillotin