Cartier Declaration znajdziesz w perfumerii E-Glamour.pl
Cartier Declaration Essence znajdziesz w perfumerii E-Glamour.pl
Nie wiem czy to wina nosa czy aury, ale Declaration wcale mnie nie porywa. Może jakoś niewdzięcznym okiem spoglądam na dzieła Elleny, lecz trudno doszukać się w nich sensu. Fakt, że nadworny Hermesa zdobył moje uznanie tylko przez chwilę i tylko jednym zapachem nie napawa mnie dumą. Szczególnie biorąc pod uwagę jego pozycję na Olimpie perfumiarzy moja opinia zdaje się żałosna. Ale moja.
Półki stołecznych perfumerii pozbawione są tych perfum, a nawet jeśli są to bez testera. Pojedyncze flakony Cartier`a upchane są gdzieś między zapachami Diora i Bossa, nie mogąc przebić się do świadomości kupujących. Nie mogę zarzucić mu brzydoty, bo to kłamstwo. Ciekawie meandruje po skórze, ale daję się za łatwo poznać. Pisanie o tym, że Declaration jest swoistym podpisem Elleny i bazą, na której zbudował swoją twórczość też nie wydaje mi się uzasadnione. Prędzej można upatrywać się w tym zapachu punktu w kole, które ogranicza jego własna kreatywność. A ta nie jest bezkresna i tak duża jak powszechnie się sądzi.
Jak na dwunastolatka ma krzepę. Mimo ograniczonej ilości na rynku, wciąż trwa. To sukces. Swoim dymno-zamszowym akordem trafił w nieliczne gusta, ale na stałe. Świetny początek, w którym na uwagę zasługuje gorzka pomarańcza, ale nie w wersji kwiatu neroli, ale petitgrain jak sądzę (czym to się wszystko różni pisałem w artykule o kwiecie pomarańczy). Zielony, świeży, iskrzący bez cienia wątpliwości. Szkoda, że znika, ale taka kolej rzeczy. I oczywiście oklepany duet kardamon-a`la imbir tarabani się na scenę. To zaczyna robić się nudne, bo ujęcie i rola tych nut sprowadzają się do odgrywania dennych teatrzyków. Z drugiej strony to sztandarowe składniki męskiej perfumerii, więc nie powinienem się czepiać. Ale, ale. Z trzeciej strony, czy Ellena nie szczyci się mianem niesztandarowego? No. I to wszystko położono na rozwodnionej skórze, patykach, badylach oraz słonawych glonach. Czyli jak na Ellenę przystało. Nie moja bajka.
Wziąłem w łapki również wersje Essence. Nie dość, że nie ma ty genialnego początku to jeszcze dalsza część wieje tragedią. Skóra zmieniła się w kożuch… na mleku. Właśnie to będzie najpoważniejszy zarzut- mleko. Ja nie wiem jakim cudem to się tam pojawia, no ale jest. Później okazuje się, że z kardamonu zrobiono fenomenalną foliówkę. Baza jest rozstrzelona, niespójna, rozwrzeszczana, okropna. Nie wiem kto stał za tą reinterpretacją, ale raczej nie Ellena.
Cartier, Declaration
Nuty: mandarynka, neroli, bylica, kolendra, kardamon, pieprz, jaśmin, irys, drzewo cedrowe, jałowiec, wetiwer, mech dębowy, skóra
Rok powstania: 1998
Twórca: Jean Claude Ellena
Cartier, Declaration Essence
Nuty: kwiat pomarańczy, drzewo cedrowe, bergamota, mech dębowy, kardamon, wetiwer, drzewo różane
Rok powstania: 2001
Twórca: b.d.