Perfumy marki Ermenegildo Zegna znajdziesz w perfumerii E-Glamour.pl
Wiecie kto stoi za M7? Jeden z bardziej znanych perfumiarskich duetów- Cavallier/ Morillas. Ten pierwszy to ojciec Czarnej Manii, Kingdom czy Nu. Drugi stworzył m.in Pi, Daisy czy maczka Kenzo. Oboje ukręcili Essenza di Zegna. Był to rok 2003, kiedy wylansowane rok wcześniej M7 już sławiło ich imiona.
Nad Esseza di Zegna można przejść bez zastanowienia, pomijając zapach po niesprawiedliwym osądzie nut głowy. Żałośnie świeża i nijaka może się to wydać kompozycja. I w tym momencie trzeba zdać sobie sprawę, że popełniliśmy błąd. Kiedy gnidy z początku ulecą w niebo zaczyna się gra. Zielony kardamon płoży się na skórze. Jego szerokie, zielone liście zapewniają pewien organiczny chłód, ale jednocześnie są perfekcyjnym preludium ciemniejszych ingrediencji: wetiweru i wawrzynu mirtu. Kardamonowej gry nie uświadczymy jednak zawsze. Na skórze przesuszonej, np. po kąpieli, Essenza di Zegna wpada w mysi akord, który przypomnieć może skórę tego gryzonia wietrzoną w strumieniu ozonu. Czyli robi się żenada. Co ma zrobić użytkownik biorący rano prysznic? 🙂
Fakt faktem, że w innych okolicznościach kardamon jest świeży, dziki, sypiący w górę swoimi owocami. Olejek niemal materializuje się na skórze w olbrzymim stężeniu. Później jest lepiej, jeszcze lepiej. Ostre krawędzie lauru ścinają chaszcze, kreują przestrzeń i ładunek ciemnego zimna. I tylko przy dnie dalej czuć zieloną organikę, pozostałość bujnego optymizmu kardamonowej dżungli. Essenza di Zegna dłuższą chwilę pozostaje w bezruchu. Kolejne raz dzikie pnącza owijają się wokół skóry. Wetiwerowe. Dobre. Ale nie tylko wetiwer tam jest.
Początek klasyczny, bez fajerwerków. Cytrusowy, lecz znośny. Późniejszy kardamon to już wyższa półka, do której zaliczę też następne momenty z wawrzynem mirtem i wetiwerem. Problem pojawia się w bazie. Problem nazywa się utrwalacz. Problem dotyczy większości obecnych na rynku zapachów. Białe piżma. Syntetyki, które stoją za upadkiem przybytku nie-niszy. Tego nie da się nie czuć, choć stężenie i tak jest całkiem małe jeśli porównamy do obecnych nowości. Zniszczona wetiwerowa baza, zniszczony pomysł. Essenza di Zegna w końcówce traci, ale i tak jest jedną z ciekawszych męskich kompozycji, bardzo uniwersalna i, mimo wszystko nie popadająca w żałosną przepaść, która obecnie wyznacza perfumeryjne szlaki. Nie żebym chciał ją mieć, ale polecić mogę jako zapach uniwersalny a przy tym nieoklepany. Czuć ideę M7. Widać duet miał dobry okres, bo Essenza di Zegna ma w sobie pewną ilość geniuszu aoudowego brata.
No i flakon.Ładna butelka ze szczotkowanego metalu. Elipsa zaprojektowana przez Doug Lloyda. To też plus.
Nuty: mandarynka, bergamota, kardamon, wawrzyn mirt, żywica mastyksowa, wetiwer, ambra, białe piżma
Rok powstania: 2003
Twórca: Jacques Cavallier/ Alberto Morillas
Fot. nr 2 pochodzi z dmeg.org.uk