O założonym w 1973 roku w Genewie stowarzyszeniu, w Polsce zrobiło się głośno kilkanaście miesięcy temu. Ludzie wieszczyli kres No.5, upadek szyprów, zniszczenie klasyki i, przede wszystkim, cios w niszę. Krążyły pogłoski, że „IFRA zakazała mchu dębowego”, „IFRA zmniejszyła dopuszczalne stężenie absolutu jaśminowego”, etc. Historie mroziły krew w żyłach, bo gdyby okazały się prawdą to faktycznie pachnący świat uległby zubożeniu. Plotki szły z posta na posta, z wątku na wątek, z forum na forum, choć parę ziaren prawdy w nich było. Dziś podejrzewam, że mało kto zadał sobie trud, aby sprawdzić czym jest osławiona IFRA. Skrót rozwijamy jak The International Fragrance Association, ale nadal nie mówi on zbyt dużo.
Po pierwsze, IFRA to całkowicie dobrowolnie nałożone więzy na producentów zapachów… przez nich samych. Głównym celem tej instytucji jest zapewnienie bezpieczeństwa
w korzystaniu z bogactwa pachnących substancji. IFRA tworzy specjalne prawa, kodeksy, standardy, które muszą być przestrzegane przez wszystkich członków (jak się okazuje nie tylko przez nich, ale o tym później). Ponadto stowarzyszenie to zajmuje się badaniami, współpracą i reprezentacją interesów członków na wyższych szczeblach.
Wyobraźmy sobie co mogłoby się stać, gdyby takiej instytucja jak IFRA nie było. Może i No.5 pachniałoby oszałamiająco, może poranne płatki byłyby mega smaczne… Nikt by się nie przejmował, że za 10 czy 15 lat konsument będzie się zwijał w nowotworowej agonii czy walczył z atakami astmy, w lepszej perspektywie- alergii. Często słyszałem zarzut, że podobnie jest z papierosami, które szkodzą i zabijają w większym nawet stopniu. W sumie racja. Ja się truję mchem dębowym a Ty się truj substancjami smolistymi. Problem jest taki, że 99% ludzi sięgających po perfumy (nie mówię już o innych pachnących rzeczach) nie przypuszcza, że może to być szkodliwe. I tu IFRA stoi na straży bezpieczeństwa.
Na dzień dzisiejszy skupia 9 stowarzyszeń krajowych (z Australii, Brazylii, Kolumbii, Indonezji, Japonii, Meksyku, Singapuru, USA i Europy (jako całość)) i sześciu z siedmiu największych producentów substancji zapachowych: Firmenich, IFF, Givaudan, Robertet, Symrise i Takasago.
IFRA mówi, że substancja X może źle wpływać na człowieka
i sugeruje zaprzestanie stosowania. „Sugeruje” a nie „każe”. Prawda jest taka, że w dzisiejszym świecie nikt się temu nie przeciwstawi. Tworząc Entropię, również musieliśmy spełnić te wyśrubowane wymagania, wyprodukować tony dokumentów, zdobyć mnóstwo specyfikacji, choć nie należymy do IFRY. Zgodność z tą instytucją to podstawa egzystencji w pachnącym biznesie. Moc tej organizacji jest tak wielka, że nawet Komisja Europejska swoje dyrektywy ogłasza w oparciu o ich dane.
Każdego roku IFRA produkuje takie listy- swoiste wyroki. Wydaje atesty zgodności, kontroluje i sprawdza każdą pachnącą substancję na świecie. Dodajmy do tego, że jest organizacją non-profit, w której znaczą siłą są wolontariusze. To pozwala na zdobycie
prestiżu i wielką sprawność w działaniu. Z IFRĄ liczyć się musi każdy, kto chce się liczyć w biznesie. A to wszystko w trosce o nasze bezpieczeństwo.
Choć trzeba przyznać, że ostatnie akcje są wielce niepokojące. IFRA zaczyna szaleć. Czy jeśli ktoś ma alergie na orzechy to musimy przestać ich używać… A co jeśli ktoś nie może mieć kontaktu z lateksem? Czy to oznacza prezerwatywy zrobione z pluszu? A właśnie takie sposób myślenia prezentuje IFRA. To rodzi obawy.
Na podstawie:
ifraorg.org
perfumerflavorist.com
graindemusc.blogspot.com
eur-lex.europa.eu
cosmeticdesign-europe.com