Wątroba wymienia się z sercem. Tak skręca mnie z ciekawości, aby poznać słynne Femme z 1944 roku. Marzenie ściętej głowy, więc nie pozostaje nic innego jak zadowolić się dwudziestoletnią panną. Nie ma potrzeby przywoływać tytułem wstępu historii Pani i Pana Rochas, i udziału Edmonda Roudnitska, i roku 1944. Nowa wersja wyszła spod nosa Oliviera Crespa w 1989 roku i wcale nie wydaje się być bardziej wymagająca od Madame Rochas.
Mnie Femme się podoba. Szyprowa i w dobrym stylu. Miękkie owocowe nuty położone są na zwierzęcej bazie. Dno zapachu jest chyba najbardziej wyróżniającym się elementem, bo takiej ilości skóry i sierści dawno nie czułem w żadnych perfumach. Sam fakt, że kompozycja Crespa wchodzi w rząd skórzanej mocy Complex’u marki Boadicea niech świadczy o ich sile. Ukręcenie nut animalnych w taki sposób budzi mój największy podziw, choć wolę inne klocki. Obraz ogólny może jednak sprawiać wrażenie zbyt słodkiego, zbyt pogrążonego w pewnym organicznym letargu i o tym w dużej mierze chcę napisać. Femme ma momenty, w których zdaje się być kompozycją piękną, dostojną, bogatą, ale po prostu martwą. Zabrakło duszy, która mogłaby dźwignąć całą konstrukcję, w niebo, wysoko. Nie zmienia to jednak faktu, że zapach jako taki jest naprawdę niezły. Słodki szypr to nie jest często spotykane zjawisko a właśnie z taką twarzą mamy do czynienia tutaj.
Krytycznym okiem spoglądam na kolejne zmiany formuły, ale w przypadku Femme to jednak uzasadniona decyzja, bo z opinii w internecie można wysnuć wniosek o bardzo staroświeckim charakterze pierwowzoru. Majstrowanie przy formule dało wynik dobry, nie bardzo dobry, ale dobry na pewno. I wcale nie tak retro jak zwykło się zakładać mówiąc o Femme.
Nuty: brzoskwinia, śliwka, drzewo sandałowe, jaśmin, róża, piżmo, skóra, cywet, cytryna, mech dębowy, palisander, paczula, ambra
Rok powstania: 1989 (wersja pierwotna w 1944)
Twórca: Olivier Cresp