14 marca 2010

Stephanie de Saint Aignan, Le Pot Aux Roses

Swego czasu tak napisałem o Le Pot Aux Roses:
Różaną kobiecość otwiera akord fiołka i ryżowego pudru splecionych luźno i pełnych pustych przestrzeni. Niezwykły efekt wydobyła ze wspomnianych nut Stephanie, bo z czasem w tych miejscach kreuje się niesamowicie zmysłowa róża. Spod pozornie miękkiej pudrowej bazy często przebijają się ostre kolce, które nadają kompozycji mocnego charakteru, choć nie tak dosłownego…

To jedna z najciekawiej zinterpretowanych róż i w ogóle jeden z najlepszych zapachów w dorobku Aignan. Od razu wielki plus za oryginalność i klasę, która drepcze obok. Bo nie sztuką jest zrobić coś czego nie było, ale sztuką jest zrobić coś takiego i połączyć to z uznaniem odbiorcy. O Le Pot Aux Roses mógłbym pisać patetycznie, ale wyglądałoby to co najmniej śmiesznie. Postaram się o opis bardziej konkretny, analityczny wręcz. Takie postawienie sprawy odda wszelkie aspekty tej kompozycji jako takiej. To jest cel.

Przede wszystkim olbrzymia rola fiołka, który został postawiony bezsprzecznie na drugim miejscu i tworzy ciemnozieloną, gnijącą wręcz podstawę. Ba! Może nawet tworzy nawóz, na którym wyrosną czerwone kwiaty. Na samym początku jest to jednak nuta, która wnosi niemal realną wilgoć, wielką ilość zgnilizny. W tych momentach następuje dobudowanie ścian, wielkich i bezkresnych połaci ryżu i piżma. Przyznam się, że nie wiem jak pachnie puder ryżowy deklarowany w składzie, ale wyobrażam to sobie jako coś piżmowego, czystego, niosącego skojarzenie z zasypką dla dzieci czy właśnie z pudrem. Rewelacji jeszcze nie ma.

Dopiero w tym wielkim sześcianie, w tych rozkołysanych ścianach, gdzie hula lekkie wiatr i podrywa w górę psującą się zieleń fiołków, kreuje się róża. I w tej chwili czapki z głów Panie i Panowie. Najpierw niezdarnie i powoli rozprostowuje swój pierwszy pęd królowa kwiatów. Nie ma kolców, nie ma tej charakterystycznej różanej czerwieni a za to zielona metaliczność kontrastująca z mazią obok. Roślina ożywa. W miękkich murach wzbija się w górę, wypuszcza liście, pędy i w końcu kwiaty. Ostatnią, szóstą ścianą Le Pot Aux Roses jest właśnie ta wykonana z różanych pąków. Wciąż ścierające się aromaty gnijącej zieleni i zieleni świeżej metaliczności są fascynujące, odmienne, oryginalne i piękne po prostu. Te zmagania nie nudzą nigdy, bo Aignan udało się wpleść taką mobilność i taką nośność, że sam niemal w to nie wierzę.

Nie będzie zaskoczeniem jeśli powiem, że Le Pot Aux Roses ląduje wysoko wśród szczytów różanej finezji. Za przemyślaną kompozycję, za ciekawy efekt końcowy, za nośność, za wszystko po prostu, bo ja nawet nie potrafię się w tym zachwycie jakiś wad dopatrzeć.

Nuty: trawa, róża, irys, fiołek, piżmo, puder ryżowy
Rok powstania: b.d.
Twórca: Stephanie de Saint-Aignan

Fot. nr 2 z BBCNews
Fot. nr 3 z fotoplatforma.pl

Pozostałe recenzje

Dołącz do dyskusji

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments