O wiele szybciej odnajduję się w połączeniu róży i aoudu niż aoudu oraz animalsów (piżma, cywety itp.). Rose Oud Kiliana swoją premierę światową miała już jakiś czas temu, ale bardziej o nim cicho niż głośno co w sumie może dawać jasny przekaz: „kompozycja bezpieczna”. W przeciwieństwie do Pure Oud, który był negatywnie przeze mnie odebrany, tym razem raczono mnie wariacją ładną i przyjemną, ale bez gór emocji. Absolutnie nie jest to żadna wada lub ujma. Jak się za chwilę okażę jest to zupełnie co innego (ale o tym za moment). Rose Oud należy do luksusowej serii Kiliana- Arabian Nights, która oprócz złotego wykończenia posiada również „złotą” cenę, niemal dwukrotnie wyższą od podstawowych produktów dziedzica procentowego rodu.
Próżno szukać tu zawijasów i frędzelków. Zapach jest nad wyraz prosty, nawet biorąc pod uwagę rękę pani Becker. Patrząc przez pryzmat rzemiosła perfumeryjnego Rose Oud jest kompozycją pozbawioną wielkiego kunsztu, choć nie bez uroku. Statyczna róża plus wstążeczka z krzepnącej żywicy i na to rzucony niedbale cukier puder stanowią dość oklepany obraz, który może się wydawać niemal prostacki, ale nie zmienia to faktu, że całościowo efekt jest dobry, co najmniej dobry. Przepraszam bardzo, ale nie będę silił się na obiektywizm i niemal głośno wykrzyczę, że Rose Oud jest płaski, ale mnie się bardzo podoba, bardzo. Moment, w którym zatrzymano obraz jest pozbawiony goryczy czarnego agaru, huku startującego odrzutowca i pneumatycznego młota wdzierającego się do mózgu. To zapach przyjemny po prostu, ale złapałem się na tym, że w jadąc tramwajem mile łechtał nos i cieszył swoją obecnością. Nie przytłoczył swoją obecnością, ale wywoływał lekki uśmiech, gdy wiatr przynosił pachnące molekuły do mojego nosa. Wcale nie jest Rose Oud zapachem lekki i frywolnym, ale nie ma tej aoudowej toporności. Gdyby był trochę tańszy to pewnie znalazłby się na mojej półce, bo róża to urodziwa, bardzo.
Nuty: róża, aoud, szafran, kardamon
Rok powstania: 2010
Twórca: Calice Becker
Fot. nr 2 z vi.sualize.us