28 czerwca 2010

Comme des Garcons x Monocle Scent Two: Laurel

Po iglastym, ale dość wtórnym kadzidle w Hinoki przyszedł czas na kolejne dziecko współpracy marki Rei Kawakubo z magazynem Monocle. Szef czasopisma- Tyler Brule- chciał w tych perfumach zatrzymać chwile, które spędził z przyjaciółmi nad brzegiem Morza Śródziemnego w libańskim Botrysie. Zapach miał być ciepły, ale jednocześnie niepozbawiony ostrości. I tylko przy okazji wspomnę, że Botrys znaczy ni mniej, nie więcej niż „winne grono” (choćby patrząc na perfumy marki Ginestet o nazwie Botrytis), ale w Laurel nie jest to wątek zaakcentowany. Szkoda, ale jest to rekompensowane w dużej części przez inne twarze. Jak na libańskie perfumy nie mogło w nich zabraknąć cedru, który jest narodową rośliną tego kraju, umieszczoną zresztą na fladze i godle. Oprócz tego szczypta kadzidła frankońskiego (olibanum) i główny aktor czyli liść laurowy, wawrzynem zwany, który w Libanie i Syrii wykorzystywany był do produkcji pierwszego twardego mydła na świecie- mydła z Aleppo. Laurowy olejek zrobił karierę wcale nie taką małą, bo jego właściwości dezynfekujące sprawiły, że wschodni basem Morza Śródziemnego niemal do cna był przesiąknięty tym ostrym, ciemnozielonym aromatem. Średnio do tego obrazu pasuje dość ekscentryczna marka jaką jest Comme des Garcons, ale jak jest tak jest.

Mam wrażenie, że ktoś zapomniał o podziale na nuty głowy, serca i bazy, bo Laurel zdaje się być długą sinusoidą, bez konkretnych przejść między akordami. Od kichającego początku po spokojnie drzewny finisz jest to kompozycja uwijająca się wokół tych samych składników. Zmianie podlega skład ilościowy a nie jakościowy. Początek jest pieprzny, z nutą naostrzonej brzytwy, której już nigdy Laurel się nie pozbędzie. Kadzidło jest tu obecne- to fakt bezsprzeczny, ale nie są to ilości tak dużej, żeby mówić wprost o żywicznym charakterze kompozycji. Tutaj przede wszystkim mamy mnóstwo drewna, lauru i pieprzu właśnie. Z tego powodu można się pokusić o stwierdzenie, że bardziej są to perfumy męskie, którym bliżej do rytuału golenia niż nakładania pięciu ton pudru- choć to tylko moje zdanie.

W sumie są charakterystyczne, zapadają w pamięć, ale czegoś im brakuje. Laurel jest zapachem zimnym, wręcz marmurowym, który nie potrafi stać się ujmującym towarzyszem. Czerpanie z libańskiej kultury chyba nie do końca się udało. No chyba, że twórcy chcieli zawrzeć w kompozycji metaliczny posmak broni Hezbollahu. Brak słońca, szorstkie i niemrawe przejścia, marne miękkości i nieżyjący charakter pozwalają coraz większej rzeszy ludzi uznać Laurel za kompozycję średnio udaną. Ani mnie, ani więcej.
Nuty: wawrzyn, olibanum, czarny pieprz, drzewo cedrowe, paczula, ambra
Rok powstania: 2009
Twórca: Antoine Maisondieu
Dostępnośc i cena: 50 mL wody toaletowej w concept-store RS1 w Warszawie kosztuje 350 zł
Fot. nr 3 z mgonline.com

Pozostałe recenzje

Dołącz do dyskusji

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments