Dwie róże. Z założenie męskie. Eksplorujące zupełnie inne obszary czerwieni, choć powstałe pod tym samym nosem Francois Roberta. Ciekawe.
Od dość dawna róża jest jednym z moich ulubionych składników w perfumach. Najpierw był Costes, później Aoud Homme, Black Aoud, Rose Noir Byredo, znowu Costes, i w ten sposób zawsze przynajmniej jedna łodyga zwieńczona czerwonymi płatkami jest w moich rękach. To chyba jedyny stały składnik jakim operuję na perfumeryjnym polu walki, bo wszystko inne wydaje się czasowe, nietrwałe. Sam sobie się dziwię, że męskim różom Les Parfums de Rosine nie poświęciłem nawet pół zdania biorąc pod uwagę rolę róży w moim olfaktorycznym uniwersum. Czas odpokutować.
Jak już wspomniałem, obie kompozycje są odległe i niepodobne do siebie. Rosissimo to róża w wersji lekkiej, połączona z cytrusami w sposób nie ścisły, trochę sypka i bardzo niejednorodna. Ostrości nut niosą wrażenie zegarmistrzowskiej precyzji przy tworzeniu zapachu, ale jednocześnie nadaje to kompozycji lekko surowy charakter. Ten początek może zniechęcić, bo dodatkowo okraszony jest pospolitą werbeną- świeżak jak się patrzy, ale na szczęście miły dla nosa. Oczywiście w tych rozważaniach udziału róży nie sposób nie zauważyć, ale w stosunku do innych perfum tej marki jej rola jest tu mniejsza i inna, choć nadal pierwszoplanowa. Olejek różany podbity żywicami (w tym wypadku labdanum) zawsze skręca w stronę stalową, bardziej kolczastą niż płatkową, co de facto prowadzi do tego, że Rosissimo nie jest zapachem klasycznie kwiatowym. Jako letnia nowość spisuje się o wiele lepiej niż limitowane Au Bord de la Mer, choć nie jest wodą odświeżającą a standardową- perfumowaną.
Kiedy w nutach perfum mowa o połączeniu jaśminu i róży zawsze moje oczekiwania w stosunku do takiej kompozycji rosną. Tak to już jest, że właśnie ten duet perfumiarze uważają za dopełniający się do perfekcji, choć z perspektywy dzisiejszych czasów to może trochę staroświeckie założenie i wywodzące się ze starych szkół. Jakby nie było, urody nie można odmówić temu połączeniu, podobnie jak Rose d’Homme, które w tych rejonach olfaktorycznej mapy się porusza. I o ile róża jest tu różą w 100%, to nad jaśminem pracowano w trochę innych sposób. Na pewno pamiętacie herbatę jaśminową o lekkim i przyjemnym dźwięku, bo właśnie tutaj występuje ta samo twarz białego kwiecia. Zresztą, który mężczyzna chciałby chodzić w jaśminowej poświacie? Później ta twarz blednie,
kompozycja wchodzi w ciepłe, waniliowo-paczulowe akordy, ale obecności róży nie można negować. To kwiat prosty, ciemny, wręcz schematyczny- najważniejsze, że w czerwonych odcieniach bez zbędnych udziwnień. Kiedy cały zapach miota się między ciepłą słodyczą a ostrościami wetiwerowo-drzewnymi, róża pozostaje niezmienna. Stała. Permanentna.
Twórczyni marki- Marie Helene Rogeon- powiedziała, że każdy zapach jaki powstaje jest zainspirowany różą z jej ogrodu, w którym ma kilkaset odmian tych kwiatów. Podążając tym śladem Rosissimo jest różą rosnącą wśród wysokich, soczystych traw- róża żółtą, jeszcze w pąku a Rose d’Homme to ciemna czerwień, krople rosy, róża wysoka, kolczasta, rosnąca w gromadzie. Dwie zupełnie inne interpretacje, ale obie mogące się podobać… i raczej nie tylko mężczyznom.
Les Parfums de Rosine, Rosissimo
Nuty: limonka, grejpfrut, gorzka pomarańcza, rozmaryn, werbena, jaśmin, frezja, róża, nuty drzewne, skóra, labdanum, balsam jodłowy, wetiwer, mech drzewny
Rok powstania: 2010
Twórca: Francoise Robert
Dostępność i cena: 50 mL i 100 mL wodyc perfumowanej w cenach 300 zł i 390 zł w perfumerii Quality
Les Parfums de Rosine, Rose d’Homme
Nuty: bergamotka, cytryna, nuty drzewne, róża, jaśmin, wanilia, lawenda, wetiwer, paczula, herbata, skóra, mandarynka
Rok powstania: 2005
Twórca: Francoise Robert
Dostępność i cena: 50 mL i 100 mL wody perfumowanej w cenach 300 zł i 390 zł w perfumerii Quality; w linii dostępne również mydło i świeczka (niedostępne w Polsce)
Fot. nr 1 z wikmedia.com
Fot. nr 4 z galleryprovence.com