Armani Acqua di Gioia znajdziesz w perfumerii E-Glamour.pl
Woda radości, która zastąpuje klasyczną Acqua di Gio w orszaku Armaniego to jedna z ciekawszych tegorocznych premier na półkach perfumerii. Rześka, kwiatowa, kobieca, ale wcale nie tak banalna jak może się to wydawać. Owszem, to zapach szykowany na marketingowy sukces, ale na tle innych wypada nadzwyczaj pozytywnie. I to mimo dość oklepanego źródła inspiracji jakim są wolne chwile spędzane na spokojnych wyspach w otoczeniu natury, gdzie możemy wyrównać stężenia energii pomiędzy duszą i ciałem… plus parę innych bredni w tych klimatach. Natomiast uważam za konieczne rozwinięcie tematu butelki, która jest jawną kopią tej diorowskiej, od Dune. Niby flakon ma być podobny do kropli wody (ileż to już mamy kroplowych flakonów?? ;)) w czystej formie, ale mnie osobiście kojarzy się z turecką podróbką Dune.
Sam zapach rozpoczyna się dennie, ale nie chemicznie co uważam za warunek dostateczny do głębszych testów. Mamy więc lekką cytrynę z pewną dozą cukru, który jednak z czasem zdaje się wsiąkać w miąższ i tworzy dość przyjemne uczucie. Po tym kompozycja pokazuje się z lepszej, wręcz rewelacyjnej jak na półki masowe, strony. Płynnie stacza się w obłok jaśminu. Jaśminu, który próżno oskarżać o bycie syntetycznym, bo Acqua di Gio serwuje kwiat w wersji niemal niszowej. Właśnie ten etap przemian jest moim ulubionym, choć nie mogę powiedzieć, że później zapach robi się zły. Uniknięto efektu taniej chemii gospodarczej w bazie i koniec jest grą słodyczy osadzonej w roślinnym akordzie, który trudno definiować słowami. Zostawia pozytywne wrażenie i to się liczy. Jestem na „tak”.
Nuty: mięta, różowy pieprz, jaśmin, piwonia, drzewo cedrowe, brązowy cukier
Rok powstania: 2010
Twórca: Loc Dong, Anne Flipo i Dominique Ropion