Najświętsze Serce, bo w ten sposób należy tłumaczyć nazwę, jest zapachem, który ze świętością jakoś mało ma wspólnego. Z jednej strony intensywnie imbirowy i to w sposób niemal obrzydliwy, duszący bez mała. Ale jednocześnie musuje w całej objętości, iskrzy, lekko otumania w alkoholowy deseń. To akurat dziwić nie powinno, bo w Sacre Coeur odnajdziemy nutę prawdziwego białego wina Chablis wytwarzanego z najlepszych gron szczepu Chardonnay. Prawdę mówiąc o tym, że to szlachetne jasne wino nie pomyślałem, lecz bezsprzecznymi są procentowe konotacje tych perfum. Może to ujma i dyshonor dla takiej marki jak Ego Facto, ale ta kompozycja podobna jest w założeniu do znacznie tańszego Si Cerruti (które naśladowało wino czerwone). Cena różna, efekt ten sam jak to mówią.
Tumany imbirowego kurzu opadają, alkohol się metabolizuje i zostaje klasyczna drzewa baza w męskim stylu. Gdyby nie dość burzliwy początek to Sacre Coeur mogłoby zostać pomylone z zapachem marki Courvoisier czy klasyczna bazą perfum Frapin. Trochę to dymi, ale ogólnie w takt syropu z drzazgami. Paczuli i skóry oczekiwać nie należy, ale już tytoniu- tak, choć niezbyt wyraźnego i wyrafinowanego. W ogóle końcówka kreuje się na pulpę z rozmytymi konturami. Tego czy ta kompozycja jest dobra czy nie- nie wiem. Jest ciekawa, ale mogła być bardziej. I na pewno nie uniseksowa, męska bez dwóch zdań.
A i zaznaczam, że twórcą zapachu jest ten gościu od Scenta i Scenta Intense. Klimaty dymienia w Sacre Coeur i Scencie Intense mogą wydawać się z tego powodu podobne, nawet bardzo.
Nuty: białe wino, cytrusy, imbir, akord owocowy, paczula, skóra, tytoń
Rok powstania: 2009
Twórca: Laurent Bruyère
Dostępność, cena, linia: w zagranicznych perfumeriach internetowych za 50 mL zapłacimy około 100 $
Fot. nr 2 z eatliverun.com