14 listopada 2010

Mona di Orio Les Nombres d’Or Ambre – orzechowe wyobrażenie

Mój stosunek do zapachów ambrowych cały czas jest niezmienny. Czysta postać tego składnika doprowadza mnie do mdłości, więc unikam styczności z tą nutą jak tylko mogę. Trudno jednak przejść obok Ambre skoro opisałem resztą serii Les Nombres d’Or: Cuir i Musc. Trzeba jednak już na wstępie zaznaczyć, że Mona di Orio skupiła się na wykreowaniu akordu ambrowego z innych nut i nie użyła ambry jako takiej. Mamy więc skórzany benzoin, balsam tolu i słodką wanilię. Mariaż trzech nut miał utworzyć projekcję czystej ambry. Osobiście uważam, że to posunięcie ciekawe i sama ocena efektu jest wystarczającym powodem, żeby na Ambre przeznaczyć trochę czasu.

W pierwszych chwilach przypomina naturalną ambrę, choć nie mogę nie powiedzieć o orzechowym efekcie początku. Klasyczna laskowa nuta na starcie to pewnie zasługa oddziaływania cedru z resztą składników. Ciekawie to wyszło, nie ma co. Jednocześnie Ambre nie wchodzi w puchate niuanse słodyczy, nie błyszczy się złotym pudrem. Na tym etapie to zapach ostry, wyraźny z mocno zarysowaną skorupą po wyłuskanych orzechach. Przypomina mi nawet woń opadłych liści w ciepły, jesienny dzień. Później pojawią się zasuszone kwiatowe płatki rodem z Messe de Minuit, choć absolutnie proszę nie porównywać tych zapachów. Łączy je tylko ta subtelna kwiatowa nuta.

I w końcu nadchodzi zjawisko, na które czekaliśmy i którego się spodziewaliśmy. Ambre zaczyna się złocić, zapadać w miękkiej cielęcej skórze, w kaszmirowej wełnie. Zapach staje się ciepły i puchaty. I mimo że złoty i miękki to jednak oddala się od początkowych, w miarę dobrze naśladujących ambrę nut. W kompozycji wzrasta udział benzoinu, a co za ty idzie Ambre wchodzi w coraz bardziej wyraźne skórzane akordy. Okraszona wanilią baza sprawia świetne wrażenie, ale totalnie inne niż spodziewaliśmy się po nazwie.

Całościowo to chyba najciekawsza propozycja Mony di Orio z serii Les Nombres d’Or, choć mało ambrowa w klasycznym ujęciu. Trzeba jednak pamiętać, że nie użyto tam ani grama ambry i postanowiono zabawić się w jej kreację za pomocą innych nut.

Nuty: benzoin, wanilia, ylang ylang, drzewo cedrowe, balsam tolu
Rok powstania: 2010
Twórca: Mona di Orio
Cena, dostępność, linia: produkt niedostępny w Polsce; za 100 mL wody perfumowanej zapłacimy na luckyscent.com 150$

Fot. nr 2 z kittysoaps.co.uk
Fot. nr 3 z artmariadiaz.com

Pozostałe recenzje

Dołącz do dyskusji

Subscribe
Powiadom o
guest
4 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments
POULY
POULY
12 lat temu

A CIEKAWE KIEDY POJAWI SIĘ ODIN W GALILU? POULY

Marcin Budzyk
12 lat temu

Już odpowiedziałem w poście o zapachy Petrana :).
Wystarczy raz napisać. Ja mam wszystkie komentarze pod kontrolą. 🙂

Pojawi się Odin pewnie w listopadzie. 🙂

JAROSLAV
11 lat temu

tak zapach wart poznania.
Na mojej skórze wychodzi bardziej paczula niż orzech:)
Marcinie możesz się zdziwić, ale nuta bazy przypomina mi damską wersję OPIUM YSL
oczywiście tę starszą wersję:)
pzdr

RAFAL Z.
7 lat temu

może Monie chodziło o ambrę w znaczeniu orientalnego akordu zbudowanego na bazie słodkich żywic i wanilli, a nie o ambrę wydzielinę waleni.to są dwie rzeczy występujące pod tą samą często nazwą,i niezorientowanym często się mylą .