Czego dobrego można oczekiwać po perfumach, które nazywają się po prostu „klejnot”. Dodatkowo trzeba wziąć pod uwagę ostatni spadek formy Geoffrey Nejmana, który objawił się choćby w mocno przeciętnych perfumach Emir. No i butelka, która kryształami Swarovskiego jest po prostu obklejona jak wspomniane już kiedyś edycje limitowane Scent of Peace marki Bond. No.9. Do testów zachęcony się nie poczułem.
Paradoksalnie Jewel jest zapachem dobry a nawet więcej. Trochę retro z szyprowym i aldehydowym podbiciem, ale zupełnie nie w mainstreamowym stylu. Co więcej, niby jest kobiecy a noszę go trzeci dzień z wielką przyjemnością. Potrafi wybrzmieć słodyczą. Ostrym, skrystalizowanym miodem (nie takim jak na zdjęciu) podrapać nabłonek węchowy też umie. Zbudowany wokół wielkiego duetu perfumiarstwa- jaśminu i róży, staje się kompozycją nie tyle ładną co ciekawą. Wzajemne relacje składników, które położone są na waniliowej, wyraźnie miodowej bazie, sprawiają wrażenie jakby Jewel był wykonany z mnóstwa części będących w pozornej równowadze. Na szczęście kompozycja na żadnym etapie się nie zawala. Drga, kołysze się w mariażu kwiatów, ale wychodzi z tego wszystkiego w świetnym stylu. Dopiero na tym zakończeniu pojawiają się mocne fundamenty, już bez miodowo-kwiatowej nuty, ale za to z paczulą i nie ostrą wanilią.
Nie spodziewałem się, że coś w tak odpustowym flakonie może mieć tak dobrą zawartość. No i przy tym wszystkim trzeba uznać Jewel za dobry prognostyk na przyszłość i pierwszą wartą uwagi kompozycję Nejmana od dobrych paru lat (z tego co pamiętam od wspaniałej Patchouly z 2006 roku).
Nuty: bergamotka, kardamon, kolendra, jaśmin, róża, ylang ylang, wanilia, paczula, piżmo
Rok powstania: 2010
Twórca: Geoffrey Nejman
Cena, dostępność, linia: za 100 mL wody perfumowanej zapłacimy 695 zł w perfumerii Quality Missala.
Fot. nr 2 z kulturystyka.pl