Seria Library Collection ma to do siebie, że jakość kompozycji rośnie wraz z numeracją. I jest marnym szyprem, II przeciętnym kolońsko-drzewnym zapachem, III stawia na pijackie żywice, a IV to już naprawdę ciekawy zapach orientalno-kadzidlany. Podobno ma uosabiać triumf wiedzy nad ignorancją. Nie mam pojęcia jak może takie zwycięstwo pachnieć, ale ufam, że w głowie twórcy ta wizja pokazała się bardzo wyraźnie. Wszak Opus IV pachnie wyobraźnią szalonego nosa. Jest to zapach — labirynt. Przypomina mi stary, bliskowschodni pałac, pełen niezbadanych komnat, w których włodarz ukrył mnóstwo kosztownych przypraw i żywic. To ważne, bo w tej kompozycji wyraźnie czuć budowle jako taką. Chodzi mi o to, że liczne kadzidła przypominają kościoły, zapachy drzewne — leśne chatki, waniliowe i przyprawowe — wspomnienia dziecinnego domu. Opus IV przypomina pałac. Najpierw jednak wspomnę o jednym szczytnym akcencie związanym z tymi perfumami. Połowa dochodu generowana przez ten zapach ma być przeznaczona na kampanię informacyjną dotyczącą HIV i AIDS w Omanie — kraju, gdzie ten problem wciąż pozostaje tematem tabu, i gdzie ludzka wiedza na ten temat praktycznie nie istnieje.
Kiedyś pewnie powiedziałbym, że początek Opus IV jest niefajny. Są tu ciężkie cytrusy z charakterystyczną nutą pleśni. Mnóstwo cukru ma działanie konserwujące, ale jednak nie na tyle, by zatrzymać inwazyjną grzybnię. Paradoksalnie, nie jest to wada. Czwórka zyskuje przez to niepowtarzalny klimat i maluje swoje mandarynki i grejpfruty w ciekawych barwach. Rzadko spotykanych. Ten początek jest odgrodzony od dalszej części. Stanowi tak jakby ogród sułtana, jego spiżarnię lub coś, co jeszcze nie nabyło pałacowej maniery. Ta przybywa do Opus IV później. Wychyla się zza drzwi w postaci ciężkiej, żywicznej nuty, która jest połączeniem balsamu Peru, labdanum i elemi. Czuję też mirrę, ale w składzie nie jest deklarowana. W tej lepkiej bazie zawieszone są inne składniki. Lekko kwiatowo-owocowa nuta wiedzie prym i ona nadaje ostatecznego, miękkiego szlifu. W perfumach próżno szukać drzazg, czy cierni. Wszystko jest zrównoważone, obłe, ale przy tym bardzo ciekawe. Kadzidlane zawijasy, już w formie dymnej, potęguje klasyczne olibanum, ale jednak najpierw jest to zapach orientalny, a dopiero później kadzidlany. Nie odwrotnie.
Bardzo, ale to bardzo, podoba mi się ta kompozycja. Może do Jubilation XXV jeszcze mu trochę brakuje, ale wśród innych produktów Amouage wyróżnia się na plus. Orientalny, dymny, z przesłaniem i głębszą ideą. Myślę, że z całej Library Collection ma największą szanse na sukces.
Nuty: cytryna, mandarynka, grejpfrut, kolendra, elemi, kardamon, kumin, porzeczki, róża, fiołek, balsam Peru, elemi, labdanum, olibanum, akord zwierzęcy, piżmo
Rok powstania: 2010
Twórca: Jacques Flori
Cena, dostępność, linia: za 100 mL wody perfumowanej zapłacimy w perfumerii Quality Missala 1115 zł
Fot. nr 1 z amouage.com
Fot. nr 2 z martinfrost.ws
Fot. nr 3 z lib-art.com