Drugi (albo pierwszy; jak zwał tak zwał) z limitowanych tegorocznych zapachów Parfumerie Generale to Tonkamande. Geniuszem być nie trzeba, żeby oczekiwać mieszanki bobu tonka i migdałów. Trzeba natomiast być czytelnikiem Nie Muzycznej Pięciolinii, żeby pamiętać moje zachwyty nad idealną mieszanką dwóch powyższych składników w najnowszym zapachu z ekskluzywnej linii Guerlain Tonka Imperiale. Poprzeczka dla Guillaume’a została zawieszona bardzo wysoko. Bardzo. Bardzo. Woń komór gazowych to bez cienia wątpliwości Jelena Isinbajewa perfumiarstwa. Czy brat Sandałowej Praliny da radę zaliczyć tę wysokość?
Nuty brzmią nakręcająco, i to w niebezpiecznym stopniu. Mamy migdały, bób tonka, ambrę, zboża i aldehydy. Trudno się opędzić od widoków smakołyków, co nie?
Tonkamande pachnie jak rozcieńczone Rafaello w lizolu. Jest to zapach mleczny, chemiczny, w sumie nijaki. Nie rozwija się w czasie. W tej kategorii dużo lepiej wypada Sensations Jil Sander. Początek wieje tragedią totalną. Później, mimo niemrawych ruchów, coś idzie w górę. Pojawia się delikatny migdał, ale i tak szkoda nawet smarknąć na te perfumki.
Myślę, że idealnie te perfumiki będą współgrały z białymi kozaczkami i różowymi majtkami z napisem Dolcze&Banana.; Ba! To nawet wydaje się ekstrakt takich białych kozaczków z futerkiem z tworzyw sztucznych z odzysku…
Porażka. Bo to nawet perfumy nie są. To jakaś bazarowa perfuma, perfumka, czy inny czort.
Nuty: migdały, bób tonka, ambra, zboża, aldehydy
Rok powstania: 2011
Twórca: Pierre Guillaume
Cena, dostępność, linia: niebawem zapach pojawi się w perfumerii GaliLu Olfactory