Najbliższe trzy wpisy to bardzo krótkie i zwięzłe recenzje trzech nowości, które nie giną w tle i zasługują na jakąś wzmiankę. Choć powody tej uwagi mogą być różne.
Zippo to firma produkująca słynne metalowe zapalniczki na klik. Woda toaletowa, która w tym roku pojawiła się na rynku też zamknięta jest w metalowym flakonie. Co więcej, sposób otwierania butelki do złudzenia przypomina system…
Mnie uwiodły nuty, bo zapach określany jest jako korzenny i orientalny. Już po pierwszym niuchu widać, że to ta sama grupa, do której należy Amen, Le Male, Magnetism… Problem z Zippo jest taki, że wieje odpustową chemią. Ciężkie i ciekawe składniki utopiono w czymś, co przypomina zapach moczu po kuracji antybiotykowej. Najbardziej nie mogę przeboleć tego, że kompozycja naprawdę ma potencjał. Czuć tam paczulę, zabójczą tonkę, masę drew. Perfumy wspaniale ewoluują w czasie… Ale po kiego grzyba, ktoś dodał tam tyle chemikaliów (podejrzewam, że są to utrwalacze z niskiej jakości piżmami na czele). Efekt jest żałosny, bo męska woda Zippo wygląda jak obsikana rabatka.
Nuty: bergamotka, grejpfrut, jabłko, fiołek, drewno cedrowe, drewno kaszmirowe, wetiwer, paczula, bób tonka, lawenda, czarny pieprz, geranium
Rok powstania: 2010
Twórca: Aleksandra Monet
Cena, dostępność, linia: za 50 mL zapłacimy 189 zł, za 50 mL wkład 139 zł; wyłącznie w perfumerii Sephora
Trwałość: zabójcza, nawet od rana do wieczora, czyli ponad 12 godzin