Historia rodziny Viscontich nie pojawiła się na Nie Muzycznej, mimo że same ich pachnidła zawitały w moje skromne progi. Dziś jednak czuję się w obowiązku, żeby napisać coś więcej o włoskim rodzie. Nie będzie jednak tasiemców. Obiecuję.
W 1857 roku Averardo Visconti, florencki wytwórca rękawiczek, otwiera swój pierwszy butik w Paryżu (przy Faubourg Saint Honore, żeby nie było). Zdobywa tam sporą renomę, bo jakość jego produktów podobno była oszałamiająca. Z czasem zaczyna też perfumować skórę i wyrabiać pachnącą galanterię. Trzeba było jednak ponad 150 lat, żeby prapraprawnuk Averarda wyruszył do Grasse i nauczył się technik tworzenia perfum. Od 10 lat Antonio Visconti uczy się we francuskiej stolicy perfum, jak wytwarzać olejki, macerować pachnidła, zbierać kwiaty… Przynajmniej tak twierdzi sam. Nie trzeba być geniuszem perfum, żeby wiedzieć, że te starodawne techniki wytwarzania nie mają żadnego znaczenia w dzisiejszym świecie. Nie przy produkcji na cały świat.
Nie wiem dlaczego, ale do dziś spotkałem już dwoje ludzi, którzy chcą budować swoją legendę na dorobku florenckich wytwórców rękawiczek z rodu Visconti. Pierwszym jest oczywiście Antonio Visconti, którego prawo do tytułu są niezaprzeczalne przez wzgląd na genealogię. Parę lat temu stworzył on markę Antonio Visconti Parfums. Z drugiej strony mamy Antonio Martino i debiutującą w Polsce Royal Crown Perfumes. On też uważa się na sukcesora legendarnego rodu… Ponieważ nie dysponuję żadnymi udokumentowanymi datami, swoje porównanie oprę jedynie na wrażeniach węchowym. Nie zagłębie się więc w prawa do tytuły, ale po prostu zabawię w ocenę ich dokonań. 🙂
Pozwoliłem sobie je przeprowadzić na podstawie nuty dymnego tytoniu. O wynikach poinformuję niebawem.
Fot. nr 1 z mikusgyula.com