Podejść do tych perfum można na dwa sposoby. Kenzo Homme Sport prezentuje się nieźle na tle sportowych nowości. Nie śmierdzi za mocno białymi szmatami, choć chemiczny jest do bólu zębów. To pierwszy punkt widzenia. Drugi to porównanie go z klasykiem – Kenzo Pour Homme (ta recenzja jest położona językowo; miałem 17 lat, kiedy ja pisałem)- z 1991 roku. To jest absolutna masakra, armagedon i zniszczenie. Profanacja po prostu. Wersja Sport to małe perfumiki, szkaradny…
Jeśli ktoś potrzebuje lekkich perfum na lato to powinien zwrócić się właśnie w stronę wersji podstawowej. Pachnie morzem, mokrym mchem, suchym piaskiem, lasem i mgłą. Kenzo Pour Homme to idealny zapach na ciepłą porę i jednocześnie zapach, który prezentuje ogromną wartość perfumeryjną. Wersja Sport jej nie ma. Jest nijaka, oklepana i śmierdzi chemią. Jej jedyny plus to mocno wyczuwalna mięta na początku.
Aktualny ranking perfum sportowych znajduje się tutaj: KLIK
Nuty: grejpfrut, mięta, cytryna, imbir, geranium, przyprawy, drewno cedrowe, wetiwer
Rok powstania: 2012
Twórca: Francois Demachy
Cena, dostępność, linia: jeszcze niedostępny w PL
Trwałość: jak na sport – słaba