Nie mogłem się zdecydować od jakiego zapachu marki SoOud rozpocząć testy, więc po prostu zrobiłem losowanie. Padło na Hajj. Rzut oka na nuty uświadomił mnie, że będzie co wąchać. Jest tytoń, wetiwer, lukrecja, paczula. Jest też palisander z anyżem. Brzmi nieźle. A jak pachnie?
Ścisły początek jest cytrusowy i anyżowy. Oj, bardzo anyżowy. Kręci w nosie z siłą niebywałą, ale wadą to być nie może. Już po tych wrażeniach doszedłem do wniosku, że Hajj po prostu musi…
Kompozycja jest bardzo zmienna i podzielona na wiele różnych części, których odbiór i zapach jest kwestią osobniczą. Zauważyłem jednak pewne części powtarzające się na każdych ciele: drzewne cytrusy, świdrujący anyż, sucha lukrecja, szyprowy tytoń. I teraz przejdę do tego ostatniego etapu Hajj. Jest tu sporo zieleni i brązów rodem z męskich szyprów starej daty. W takim otoczeniu kreuje się tytoń. Jednocześnie słodka i leśna woń nie przypomina Tobacco Vanille. Jest po stokroć bardziej niesamowita i trudna do opisania. Wyczuć można też wiedźmowatą paczulę, która nie pozwala zapomnieć o ziołowych i suchych kurzych nóżkach z serca perfum. I przecież chodzi właśnie o to, żeby było wspaniale, a nie łatwo.
Nuty: bergamotka, kandyzowana mandarynka, anyż, palisander, osmanthus, lukrecja, imbir, paczula, balsam tolu, tytoń, wetiwer
Rok powstania: 2010
Twórca: Stephan Humbert Lucas
Cena, dostępność, linia: woda perfumowana o pojemności 60 mL i ekstrakt o pojemności 30 mL (po debiucie w Polsce ceny wyniosą zapewne 550-600 zł za 60 mL i 600-650 zł za 30 mL)
Fot. nr 1 z luckyscent.com
Fot. nr 2 z blogkate.blogspot.com