Rumiankowe i paczulowe Gucci by Gucci odchodzą w niebyt. To zły znak, bo pachnidło było z nich ponadprzeciętne. Wyróżniało się na tle plastikowych i różowych zapachów. W zamian za nie, włoska marka proponuje nam Gucci Premiere. Z założenia to ekstrakt elegancji, wykwintności i stylu.
Brutalna prawda jest jednak taka, że woń to infantylnie płaska. Lekko kwiatowa, lekko piżmowa, lekko cytrusowa. Wszystko jest tu „lekko”, więc w efekcie kobieta nosząca te perfumy pachnie jak tanie mydło w płynie. Zapach Gucci Premiere nie zapada w pamięć, ginie w tle, w ogóle się nie wyróżnia. Nawet nie ma, co o nim pisać. Przekaz emocji jest tu równy zeru.
Etykietka „Gucci” niebawem przestanie wystarczać, żeby utrzymywać sprzedaż kolejnych kiepskich premier. Po słabowitym duecie Guilty, Gucci Premiere jest kolejną wtopą. Przynajmniej oceniając przez pryzmat perfumiarstwa jako sztuki. Bo sukces komercyjny pewnie odniesie. Flakonik ma wyjątkową urodę.
Nuty: kwiat pomarańczy, bergamota, piżmo, skóra, drewna i białe kwiaty
Rok powstania: 2012
Twórca: b.d.
Cena, dostępność, linia: woda perfumowana, 359 zł za 50 mL (dostępne też 30 mL i 75 mL, ale cen nie pamiętam)
Trwałość: bez rewelacji, 4-5 godzin
Fot. nr 2 z manjaricleaners.com