Ambra Cudów to zdecydowanie jedna z najbardziej oczekiwanych premier tego roku. Zresztą ten tytuł chyba z automatu otrzymują wszystkie zapachy marki Hermes. Czyż nie?
L’Ambre des Merveilles rozpoczyna się słodko. To słodycz cielesna, świetlista, zmysłowa. Przypominam mi Estee Lauder Bronze Goddess Capri. Nie będą błędem skojarzenia z zapachem wygrzanej w słońcu skóry i morskiej wody. W tym wszystkim nie jest to woń prosto orientalna, co może dziwić, jeśli wziąć deklarowane w składzie nuty: labdanum, wanilię, paczulę, no i ambrę. Obrazy kute przez naczelnego nosa Hermesa idą w innym kierunku.
Proszę nie brać tego za wadę, lecz za punkt odniesienia. Dla mnie L’Ambre des Merveilles pachnie młodą kobietą, bardzo młodą wręcz, ale już nie panienką. Zwłaszcza w dalszej części, kiedy słodkie nuty odejdą w dal, w kompozycji pojawia się akord świeżego potu. Nie jest ostry, ale na tyle wyraźny, żeby nie pozostawiać złudzeń. I na tyle delikatny, żeby intrygować, nie odpychać.
Jakiś czas temu rozmawiałem ze znajomymi o zapachach płci. Niezbyt długo, ale pamiętam, że opisałem swój model kobiety i model mężczyzny. L’Ambre des Merveilles pasuje do tego pierwszego, który określiłem m.in. przymiotnikami „słony” i „lekko słodki z nutą fermentujących owoców”. Przy tym wszystkim jest w nim coś… uniwersalnego. Bo mężczyzna ubrany w te perfumy, nie będzie karykaturą. Jean Claude Ellena ma talent, oj ma.
Nuty: ambra, labdanum, paczula, wanilia
Rok powstania: 2012
Twórca: Jean Claude Ellena
Cena, dostępność, linia: 50 mL – 419 zł, 100 mL – 579 zł, woda perfumowana
Trwałość: średnia, około 5-6 godzin
Fot. z mat. producenta.